Dobrze pamiętam zapach świeżo rozmrożonych bułek, gdy na ciężkim, porannym kacu przemierzałem alejki sklepowe, wrzucając do koszyka wszystko co wpadło mi pod rękę. Pizza z szynką, brokuły, filet w oleju, sok pomidorowy i ogórki konserwowe krojone. Dzisiaj już jasno widzę, że zmierzało to dokładnie donikąd i chyba nikt nie wie, jak bardzo jestem wdzięczny słusznej władzy, że nareszcie wzięła tę moją głupotę w karby. Wykrzyczała mi prosto w twarz niczym najlepszy kołcz: Paweł, tak nie można, łapserdaku jeden, ty nieszczęśniku życiowy. Tej pizzy w niedzielę już sobie nie pojesz! Dziękuję Wam za to, mądrzy przywódcy! W zamian latem będę jadł mirabelki i szczaw, a zimą odkopywał zamarznięte bulwy. Ileż to zbędnych kalorii zaoszczędzonych! Wygrałem tak wiele, gdy mogłem w prosty sposób przegrać walkę z nadwagą i stracić wszystko.

Dieta Kaczyńskiego

Od lat istnieje i ma się chyba całkiem dobrze taka zwana dieta Kwaśniewskiego. Do pewnego momentu poważnie zastanawiałem się, patrząc na fizys naszego prezydenta Aleksandra, kto w ogóle chciałby z niej korzystać? Przecież to tak, jakby każdego dnia próbować samookaleczyć się tępą żyletką. Głodzisz się, jesz jakieś dziwactwa, by później wyglądać jak… No właśnie dokładnie tak wyglądać.

W ostatnich dniach, słuchając głosów wewnątrz tzw. „obozu władzy”, można z kolei dojść do wniosku, że została już nam zaaplikowana przymusowa dieta Kaczyńskiego. Władza poszła jednak ciut dalej niż wszystkie Dukany i Lewandowskie razem wzięte. Dietetycy z Wiejskiej lubią rozmach, więc nie będą eliminować z diety węglowodanów, czy tłuszczy. Skalpelem Chodakowskiej wyeliminują cały dzień obrzydliwego obżarstwa i potencjalne 1800 kcal zła, które mógłbym wtedy skonsumować. Dla zdrowia i szczęścia wszystkich stworzymy więc dietę narodową. Z otyłością należy walczyć kompleksowo. Polacy zasługują na więcej, by żyło się lepiej!

#Instaboy

Modne jest ostatnio na Instagramie dodawanie do swoich nicków przyrostka Fit. Wtedy już dla wszystkich jest jasne, że jest się najzdrowszym. Nabywając ten certyfikat  fittnesskości wchodzimy z drzwiami w świat fleszy i ścianek. O ile Jarosław Kaczyński w pierwszym porusza się z gracją kuguara od kilkudziesięciu lat, o tyle w drugim JarFit ma jeszcze wiele do nadrobienia. Świat glamour rządzi się niestety swoimi trudnymi prawami. JarFit brzmi jednak całkiem dobrze, a jarskość jest chyba nadal modzie, więc głowa do góry. Do odważnych księżyc należy! Wbrew krzywdzącej, obiegowej opinii, prezes idealnie wpisuje się w oczekiwania millenialsów. Taki prezes to skarb! #polishboy.

Chwała sześciopakowi, że przy dobrej zmianie nikt zastanowił się nad kosztami wprowadzenia nowej diety. Dodatkowa papierologia, logistyka, budżetowy hajs, a już tym bardziej, rzucany przez co niektórych cherlaków, argument przymusu! Jak dobrze, że Naczelni Dietetycy nie przejmują się wolą większości! Bo czy ktoś z własnej woli przechodzi na dietę? Chce się zmieniać? Dobrze zmieniać?! Do roboty, lenie!  Pusz or daj! Ful body łorkałt na pełnej! Dla prezesa! Dla partii!