Na początku wyjaśnię tylko, że nie chcę się tutaj rozpisywać nad tym czy dawać pieniądze prostym Panom Żulom siedzącym pod bramą z kartką „Zbieram na wino”, albo cygańskim dzieciom zabijających moje uszy trzema nutami wygrywanymi na niedostrojonych harmoniach. Zarówno w pierwszym jak i drugim przypadku nigdy nie daję ani grosza. Nie dokarmiam ludzi, którzy niszczą swoje życie i jeszcze mają czelność uważać to za coś wartego pokazania. Że to niby taki heheszek jest? Nie dokarmiam też kogoś, który siedzi za tymi biednymi dziećmi i żeruje na ludzkich uczuciach. Tych ludzi powinno się dokarmiać za kratami.

Nie będę również pisał co robić, gdy o pomoc w ciemnej alei poprosi miły łysy Pan w dresie. Nic nie mogę rekomendować i wszystko zostawiam pod Twoją rozwagę. Cała odwaga leży w nogach i oby była jak największa. Zdarzają się jednak historie niecodzienne. Wy też pewnie macie takich kilka w zapasie. Piszcie. ja żadnych opłat nie żądam.

 

Kraków, okolice Nowego Kleparza i więzienia na Montelupich

To były moje pierwsze miesiące Krakowie, więc nie do końca ogarniałem tematy. Podziałała na mnie ściema na wyjście z więzienia.

– Panie poratuj, ledwie co z więzienia przed chwilą wyszedłem i nie mam nawet za co domu wrócić.

Dałem piątkę. Pierwszy i ostatni raz. Na to więzienie wyrywają już w różnych częściach miasta. Od Huty po Balice. Ze swojej strony rekomenduję jednak okolice Montelupich. Przynajmniej jakoś bardziej poważnie to wygląda.

– – – – –

Kraków, parking przed Lidlem

Podchodzę do wózka, w ręku trzymając złotówkę.

Pan Żul, pijący, choć czysty.
– Proszę poczekać, ja Panu pomogę i ładuje mi do dziurki w wózku jakiś patyk.
– Ale po co? Przecież i tak później dostanę tę złotówkę?
– W życiu trzeba być sprytnym, bez tego nie da rady. To może przy okazji kupi mi Pan jakąś fasolkę, kukurydzę? ‪#‎SprytPopłaca‬?

– – – – –

Kraków, Kazimierz

Starszy Pan brodą, którego bywalcom Kazimierza nie trzeba przedstawiać.  Niby wypije, ale pogada, może czasem nudno, ale miewa momenty. Transakcja wiązana i wiemy na czym stoimy. Takie sytuacje lubię najbardziej.

– – – – –

Kraków, ulica Dietla

Sam nie wiem dlaczego, ale się zatrzymałem. Zaczęło się bardzo standardowo – Pani chciała pieniędzy na leki. Historia była jednak strasznie rozwojowa. Konkretne nazwy środków, związków chemiczny, kolejne choroby, imiona nazwiska lekarzy etc. etc. Pani nie była przy tym zaniedbana, nie wionęło od niej alkoholem, a opowieść naprawdę trzymała się kupy. Trudno się dziwić, skoro kilkukrotnie widziałem ją później w tym samym miejscu. Ciągle zbierała na ten sam lek, ciągle brakowało jej tyle samo pieniędzy. Ten typ żebraków nienawidzę najbardziej. Po spotkaniu z kimś takim najbardziej rozczarowujesz się na ludziach. Chciałbyś pomagać, poratować, ale taki skurwysyn nie daje Ci żadnej szansy. Od tamtej historii nie daję kasy nikomu i nigdy. Wysyłam na konta sprawdzonych organizacji i wiem, że trafią w odpowiednie miejsce.

3906454739_2703a163f7_o