Niezłego śmieszka spotkałem wczoraj. Wytoczył się z baru i widocznie brakowało mu pewności siebie. Chcąc zatem szybko poczuć się silnym przed swoim zagranicznym wianuszkiem przyjaciół zaczął zaczepiać stojącego na chodniku Pana, który, jak to ma w zwyczaju, prosił z wyciągniętą ręką.

Masz papierosa? – „zapytał”

Pan z ręką trochę nie wiedział co się dzieje, a on pytał raz, drugi, piąty i śmiał się prosto w twarz. Ten człowiek nadal nic rozumiał. W pewnym stanie może być to trudne. Gdy śmieszek podładował już nadwątlone ego, odwrócił się, a jego twarz wykrzywił ironiczny grymas zwycięstwa.

Pieniądze i fajki, o to proszą najczęściej. Chciałem  go uprzedzić hehehe- tryskał dumą

Śmieszki śmiały się, brzuchy trzęsły się radośnie. Popatrzyłem, rzuciłem okiem, pokręciłem głową, podszedłem i zapytałem:

Nie jest Ci wstyd?

Nic więcej nie chciałem mówić, bo i po co? Nic więcej też nie miałem mu zresztą do powiedzenia. Nikt nie śmiał się kiedy odchodziłem. Wróciłem do domu. Dość mi było ludzi na jeden dzień.

Jesteś dobrym człowiekiem – usłyszałem od przyjaciela

Nie jestem. Brakuje mi tak bardzo wiele, jak pewnie każdemu z Was. Czy to jednak powstrzymuje nas żeby nie reagować na zwykłe chamstwo? Nie dajmy się. Czasami warto być chorym na ludzi. Warto łapać uczulenie, z którego nie chce się leczyć. Jest nas wielu.