Dzięki wybitnym znawcom psychiki i seksualności użyszkodników internetowych  już od dawna wiemy, że większość czytających ten tekst to kryptogeje bądź lesbijki fapujący do własnych komentarzy i wpisów w mieszkaniach wynajmowanych za pieniądze rodziców Czy jednak to, że hejt przełykamy codziennie razem z poranną kanapką z kiełbasą podwawelską i że generalnie powinniśmy mieć na niego, jak po dobrym śniadaniu, totalnie wysrane, ma nas uczynić totalnie obojętnymi na internetowe skurwysyństwo?

W ostatnich miesiącach kolejne fale hejtu wręcz zalewały polskie Internety. Oprócz standardowego, codziennego mentalnego smrodu z kibla mieliśmy do czynienia z trzema klasycznymi przykładami totalnego wybicia szamba chamstwa. Wszystko zaczęło się zaraz po po śmierci blogerki Maddinki.  Jeszcze ciekawiej zaczęło się robić podczas akcji zmieniania tęczowych avatarów. Oj działo się wtedy, działo. Licznik przyjaciół przekręcał się, zmieniając – w zależności od preferencji – wraz z każdym tęczowym awatarem bądź negatywnym komentarzem dodanym pod nim. Wszystko przelało się się jednak akcji ze zmarłym dzieckiem Hajzera juniora. To już była zwykła słowna kloaka.

Jako rzecze internetowa prawda objawiona, w necie hejtują małe dzieciaczki, którym nudzi się przed komputerem, a ich smutne życia ubarwia jedynie rzucenie od czasu do czasu kurwą, starą i chujem. W dowolnej kolejności. Ci, którzy jeszcze nie znali, poznali ostatnio Karachana i kilka innych organizacji parahejterskich. Za tymi wszystkimi malutkimi padawanami hejtu stoi zatem sprawnie zarządzana tajna organizacja, z chronionym dostępem do internetowej siedziby, gdzie ciekawskich odstraszają komunikaty o wyśledzonym numerze IP, wyskakujące filmy porno etc. Tajność, niedostępność, (para)elitarność? Przypomina Wam to coś? Iluminati czy co?

Każdy z nas jest Doktorem Judymem

Za tymi dzieciaczkami kryją się ich równie dzieciaczkowaci idole, którzy ciągną jednak za sobą tabuny dzielnych wyznawców. Czy do tych ludzi trafią jakiekolwiek nawoływania? Ktoś z nich przeczyta jakiś tekst moralizatorski? Prędzej już zobaczy udostępniane ostatnio szeroko filmy znanych youtuberów. Czy jednak cokolwiek z niego zrozumie? Niestety nie. W tym przypadku jedynym wyjściem, który nam zostaje to żmudna, trudna, długotrwała praca u podstaw. Niczym Doktor Judym polskich internetów każdy musi dawać z siebie wszystko co najlepsze. Budując tamę przeciwko zalewowi mowy nienawiści pamiętajmy jednak, by nie stawiać przy okazji kolejnych, dzielących nas,  murów.  Nie bądźmy obojętni, ale nie popadajmy również w skrajną ortodoksję. A co zrobić gdy czasami się nie da, bo niestety czasami się najzwyczajniej nie da?

ZGŁASZAĆ!

USUWAĆ!

MODEROWAĆ!

Wznoszę hasła na sztandary. Myślisz, że pod filmem Gonciarza, oprócz tysięcy pozytywnych komentarzy, nie pojawił się hejt w swojej najczystszej postaci? Skoro cały film nie trafił to cokolwiek trafi? Warto rozmawiać, ale czasami do niektórych trafia jednak lepiej przekaz bezpośredni.

Powiedziałem A, czas na B i pierwszą krótką poglądową lekcję od Ambasadora. Będzie krótko i treściwie #StopMowieNienawiści w wersji oldschool:

Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie.

Wpisujcie kto wymyślił tę fajną nazwę fanpage`a?