Polacy, najdelikatniej mówiąc, nie dali z siebie wszystkiego na kończących się już dla nas Mistrzostwach Świata. A już z pewnością nie dali kibicom nad Wisłą tego, na co Ci liczyli. Zaskakująco przedwczesne odpadniecie Naszych z turnieju to prawdziwa sportowa porażka i powód do zastanowienia się nad tym „co dalej” z naszymi Orłami?

Planeta Nawałka

Wokół reprezentacji Nawałki przez ostatnie cztery lata nadmuchano balonik ochronny, wypełniony zaufaniem  oraz podziwem pomieszanym z niedowierzaniem. Tyle lat czekania na coś niemożliwego, słuchania wspomnień ojców o Bońku, Szarmachu, meczu na wodzie i stada gadających telewizyjnych ekspertów-legend, którzy zatrzymali przede wszystkim siebie w czasie. I nagle udało się, naszym nareszcie coś wychodzi. Chłopaki grają jak marzenie. Biegają, podają, dryblują, strzelają i przede wszystkim wygrywają. Po raz pierwszy pokonujemy Niemców, wychodzimy z grupy na Mistrzostwach Europy, jedziemy na dwa turnieje pod rząd. Nawet pojedyncze wpadki nie burza obrazu dobrze naoliwionej piłkarskiej maszyny. Mamy trenera taktyka-perfekcjonistę i wypełniających jego rozkazy walecznych i kornych żołnierzy. Maszerujemy do przodu, idziemy po swoje.

Piłkarska Europa

Nasza kadra nie jest już polepiona z graczy, którzy w najlepszym wypadku łapią końcówki meczy w klubach drugiej połowy ligi niemieckiej. Doświadczenie ze szkockich boisk? Dzisiaj byłoby to zdecydowanie zbyt mało, by grać w pierwszym składzie. Jeden napastnik przeciwników nie jest już wart więcej, niż nasz cały nasz skład razem z ławką i sztabem szkoleniowym. A przecież tak było jak graliśmy w eliminacjach z Ukrainą. Dzisiaj mamy swojego własnego Szewczenkę. Czy lepszego? To już kwestia osobista.

W garniturze po murawie

Przy wszystkich aspektach sportowych, nasza reprezentacja nijak ma się również do niezbyt odległych modowych czasów dresa i Kubotow. Porównując zdjęcia sprzed kilkunastu lat do tych dzisiejszych, nie wyglądamy już przy zachodnich kolegach jak ubodzy kuzyni z prowincji. Pełna profeska: na murawie, w życiu prywatnym i na zgrupowaniach. Dieta, siłownia, nowe kolekcje garniturów. Tutaj nie ma miejsca na byle jakość. Bycie piłkarzem, bycie reprezentantem Polski zobowiązuje to dobrego prezentowania się na wszystkich polach.

Swoje chłopy

Kanał „Łączy nas piłka” pokazuje reprezentację od kuchni. Jesteśmy bliżej kadry niż kiedykolwiek wcześniej. Żyjemy ich zgrupowaniami, rozmowami. Wiemy kto na co dzień jest śmieszkiem, a kto rozwala wszystkich w Fifke. Piłkarze stają się częścią codzienności i goszczą w naszych domach, gdzie zawsze są mile widziani. Wierzymy im z punktu widzenia sportowego i czysto ludzkiego. Oni zostawiają serca na boisku, więc i my oddajemy im nasze kibicowskie serca.

No i jak tego nie wykorzystać reklamowo?!

Wydaje się to całkiem racjonalne. Nawet nie wiem jak odnieść się do komentarzy w stylu „zajmijcie się graniem na boisku, a nie w reklamach”. To przecież jest również częścią pracy każdego sportowca. Taki Cristiano Ronaldo spędza kilkadziesiąt dni w roku na planach zdjęciowych. Czy przez to gra gorzej i przy okazji nie strzeli przewrotką jednej z piękniejszych bramek w historii? Strzeli i to pewnie jeszcze nie jedną. Tak więc jeżeli ktoś chce płacić, ktoś oglądać, a oni chcą w czymś wystąpić, to dlaczego nie? Wy byście przeciez na pewno odmówili kilku zerom na koncie?

Coś pękło

Po oczywistej porażce na mistrzostwach pękł balonik. Nie był to jednak taki balonik oczekiwań, który pompowaliśmy ślepo za kadencji Engela i Janasa. Dzisiaj nie czujemy się po prostu źli. Jesteśmy zdziwieni, smutni i najzwyczajniej w świecie zawiedzeni. Mówię nas bo, odkąd pamiętam, po raz pierwszy chyba wszyscy naprawę wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie coś zawojować.

Dlatego ta porażka tak boli. To nie tylko drużyna zawiodła. Przede wszystkim to my kolejny raz zawiedliśmy się na sobie samych.

Okazało się, że daliśmy się oszukać. Wydaje się, że jakiś lepszy cwaniak wyrolował 40 milionów Polaków, każąc im wierzyć, że będzie miał tu miejsce jakiś sukces. A tego sukcesu jak nie było, tak nie ma. Obudziliśmy się nagle ze złotego snu i jak za starych, dobrych lat słyszymy coraz głośniej

że jesteśmy Mistrzami Polski,

że już za cztery lata,

że nic się nie stało,

a ten PZPN, to też wiecie co z nim zrobić.

Najgorsze jest to, że wcale z tego snu nie chcemy się budzić. Wszystko co się teraz pisze o kadrze sprawia, że porażkę czujemy jeszcze bardziej. Znowu oczami wyobraźni widzę wtedy puste stadiony, smutne twarze, szeleszczące ortaliony, przepite twarze i rżący śmiech byłego prezesa. To przeraża mnie zdecydowanie bardziej niż porażka na Mundialu.

Odlot z Planety Nawałka czas zacząć. Rakieta już czeka, koordynaty nadal są nieznane, paliwa brak. Lecimy?