Lwów to moje miasto. To tutaj chciałbym zasypiać i budzić się każdego dnia. Mam z nim głębokie stosunki przyjacielskie, ale czy nawet najlepszy przyjaciel nie może mieć swoich wad? Oczywiście, że może i tylko od nas zależy czy będziemy chcieli z nim utrzymywać kontakt i przymkniemy na nie oko. Później możemy do nich nawet przywyknąć, a z czasem wydadzą się już czymś normalnym. Ot, ten typ tak ma. Pora przedstawić więc rzeczy, które wkurzają we Lwowie.

Zapach ulicy

Warszawa, wedle klasyka, pachnie jak szlugi i kalafiory. To musi być jednak bardzo przyjemny zapach w porównaniu do smrodu nieustannie wybijającej kanalizacji. Ten złożony lwowski bukiet rozchodzi się po całej starej części Lwowa. Chwilami może nawet zniknąć, by szybko jednak wrócić ze zdwojoną siłą i roztaczać swoje aromatyczne wonie. Zapach, którego nie można pomylić z żadnym innym. Niepowtarzalny zapach Lwowa.

Opadający tynk

Powiedzieć, że Lwów się sypie to czasami tak, jakby niczego nie powiedzieć. Pisałem o tym kiedyś w tekście Lwów widzę w ruinie i powtórzę raz jeszcze, że aż serce boli, patrząc na niszczejące miasto. Pomimo widocznych prób naprawy sytuacji, są to jednak tylko próby, a ogrom potrzeb wręcz poraża. Zdaję sobie sprawę ze mizernych środków, którymi dysponuje kraj, mający wojnę na swojej wschodniej granicy, ale widok niektórych ulic wywołuje prawdziwy ból. Co więcej pojawia się wiele „jewroremontów”, które wołają o pomstę do nieba. Na zawsze niszczy się tkankę miejską na potrzeby zwykłych, partykularnych interesów.

Zakłamywanie historii

Do Lwowa jeżdżę, bo to najpiękniejsze z miast. Miasto to jednak nie tylko budynki, parki, knajpy i restauracje. Te miejsca wypełnione są ludźmi, a oni tworzą wszystko to, co na co dzień otacza każdego Lwowiaka. Wiele z tych nowotworów myśli obecnych mieszkańców miasta razi wręcz po oczach. Możemy mówić o rzeczach wielkich, jak odbieranie rzymskokatolickich kościołów, przez „uwięzione lwy”, zakłamywanie historii miasta i miejsc, po najprostsze opisy umieszczone w muzeach, odwiedzanych przez najmłodsze pokolenia. Takie rzeczy szkodzą, bardzo szkodzą i tylko pogłębiają historyczne rany, które u wielu nadal nie chcą się zabliźnić.

Rzeczy, które wkurzają we Lwowie
„Więzienie założono podczas polskiej okupacji (1918-1939)…” Opis, który możemy zobaczyć na tablicy Muzeum Pamięci Narodowej „Więzienie przy Łąckiego” ( Stepana Bandery St, 1)

Transport miejski

No bo oczywiście można pisać z nutką nostalgii o „powrocie do wczesnego PRLU-u” i zachwycać się kasownikami na dziurki. Krótka przejażdżka marszrutką również na długo zostanie w pamięci. Podobnie jak widok kilku nowoczesnych tramwajów, odcinających się na tle całego lwowskiego taboru, pamiętającego czasy jednego z wczesnych partyjnych kacyków. Tylko ile można?! Poruszanie się po Lwowie na dłuższą metę to prawdziwa tragedia. Tłok, ścisk i zapomnijcie proszę o klimatyzacji (to mógłby zresztą być jeden z lepszych lwowskich dowcipów). Peredajte, bud’ laska (podajcie dalej) idące po tramwaju razem z przekazywanymi pieniędzmi na bilet to lokalny folklor, który jednak jakoś nie pasuje do dzisiejszego świata. Fakt są aplikacje, ukraińskie jakdojadę etc. ale pasują one bardziej, jak kwiatek do kożucha.

Wszechobecny bruk

już słyszę krzyki tych, którzy powiedzą, że to przecież cały klimat Lwowa! Ale, że jak?! Bez bruku?! No oczywiście, że nie bez bruku! Wszystko, naprawdę wszystko można załatwić inaczej. Również bruk, po którym samochody trzęsą się jak w febrze. Nie jestem specjalistą od podłoża drogowego, ale widziałem miasta, gdzie klimat miejsca został zachowany bez dodatkowych problemów żołądkowych przy przemieszczaniu się z miejsca na miejsce. Przede wszystkim można zacząć wymieniając go na nowy, bo ten obecny zdaje się momentami pamiętać czasy II Rzeczypospolitej. Wydaje się, że Ukraińcy źle lokują pieniądze na wymazanie pozostałości po dawnych mieszkańcach Lwowa

Wieża telewizyjna na Wysokim Zamku

To jednak z tych z rzeczy, które wkurzają mnie we Lwowie, których nie można nie dostrzec. Dla niektórych, (sic!) to coś stało się już wręcz symbolem miasta. Dla mnie jest jedynie przykładem jego symbolicznego upadku. Widok na Wysoki Zamek przez ten metalowy strach na wróble stracił wiele ze swojej pierwotnej sielankowości. Nie można o nim zapomnieć, jak bardzo, by się tego chciało, bo widać go z każdej strony! Wieża szpeci Wysoki Zamek, tak jak budynek banku szpeci Wały Hetmańskie. W ten sposób płynnie przechodzimy do kolejnego punktu.

Nowotwory sztuki architektonicznej

O Wysokim Zamku i banku już pisałem, a to dopiero wierzchołek góry lodowej. Plastikowe, białe balkony, które szpecą piękne, secesyjne kamienice, dziwne narośla, dobudowywane chyba tylko pod nadzorem zadufanych właścicieli. Trudno patrzeć na ten ukraiński przepych, który niszczy Lwów u samych podstaw, a przez co trudniej będzie te zmiany kiedykolwiek usunąć.

Mój dom to moja twierdza

Stare angielskie powiedzenie w ustach Ukraińca nabrałoby całkowicie innego znaczenia. Z wieloletniego doświadczenia wiem, że mieszkanie we Lwowie może mieć wszystkie luksusy, o których możemy sobie tylko wyobrazić, gdy tymczasem kamienica przypomina obraz nędzy i rozpaczy. Nie chodzi tylko o odpadające elewacje. Klatki schodowe czasami przypominają, w sumie to nawet nie wiem co przypominają, bo kiedyś musiały być po prostu zdatne do życia. Dzisiaj coś się sypie, coś się łamie, wiele skrzypi, a czasami strach nogę postawić. Gdy jednak przejdziemy przez zbrojone drzwi mieszkania, może na nas czekać Wersal. Nie wiem skąd to się bierze? Nie wiem kto nad tym panuje, ale ktoś powinien nareszcie zdać sobie sprawę, że kamienice nie stoją na mieszkaniach, do których nie da się dojść! To wszystko niszczeje i upada na naszych oczach! Z każdym rokiem jest coraz gorzej, a rozkład jest coraz większy. Nie wiem kiedy przekroczymy granicę, po której już nie będzie odwrotu.

rzeczy, które wkurzają we Lwowie

Teraz, gdy spojrzycie na tytuł: Rzeczy, które wkurzają we Lwowie, myślę, że dokładnie wiecie, że to nie Lwów jest obiektem mojego wkurzenia. Lwów to miasto idealne. Jako miasto idealne potrzebuje jednak ludzi, którzy o nie zadbają. Wymagam tego od gospodarzy, bo niby od kogo miałbym wymagać? Wiem, że strona polska dotuje wiele z renowacji budynków, pomników etc., ale to kropla w morzu potrzeb. Chcę by to miasto kwitło i zachwycało kolejnych odwiedzających, a nie stawało się rozpadającym skansenem.

Kochajmy Lwów i bądźmy z nim najczęściej, jak tylko możemy. Małe podpowiedzi co do planu Waszej przyszłej podróży znajdziecie w tekście Weekend we Lwowie. A jeżeli chcecie zgarnąć 100 złotych na Wasz pierwszy lwowski nocleg z Airbnb KLIKNIJCIE TUTAJ i rezerwujcie swój wyjazd! Wybór jest naprawdę spory!

Serwus!