Będzie tutaj trochę o sztuce najtrudniejszej, której możesz uczyć się przez całe życie, a której tak naprawdę możesz nawet nigdy nie dotknąć. Wybaczanie w teorii jest bardzo proste: kiedy czujesz, że ktoś w jakikolwiek sposób Cię zranił, przerwał cokolwiek co Was łączyło, zerwał nić zaufania, a Ty tylko z sobie znanych powodów chcesz nadal podtrzymać to coś co było. Co zatem robisz? Wybaczasz. Wydawałoby się, że prostszej odpowiedzi otrzymać nie można. No i macie rację, tylko potem powstaje kolejne pytanie: co zrobić jeżeli wybraliście już tę jedynie słuszną drogę?

Nie jesteś leniem

Wybaczanie to sztuka trudniejsza od postawienia muru chińskiego. Bo czym jest postawienie miliarda cegieł w porównaniu do wyzerowania umysłu człowieka odczuwającego całym sobą. którego zwoje pracują i przepalają się na skrajnie podwyższonych obrotach, płoną od emocji. Dlatego też tak często staramy się oszukiwać sami siebie, że to już, że wszystko załatwiliśmy, posprzątaliśmy i jest nawet lepiej niż było wcześniej. Niestety w tym oszustwie możemy później żyć całe życie. Pytanie: Po co? w tym kontekście nigdy nie zostanie nawet postawione, bo nie przejdzie nikomu przez myśl.

Nie myl wybaczenia z zapomnieniem…

To, że po nieprzespanych nocach i bezgłośnych rozmowach z samym sobą udało Ci się nawet zapomnieć, albo chociażby dojść do siebie, nie oznacza od razu, że tak naprawdę wybaczyłeś. To, że zapomniałeś może jedynie oznaczać, że albo masz naprawdę kiepską pamięć, albo jedynie na chwilę przygłuszyłeś rozbudzone emocje. Wydaje Ci się, że wszystko dobrze poukładałeś, wszystkie uczucia leżą na odpowiedniej półce, idealnie poskładane i wyprasowane. Załóż więc tę koszulę, wyjdź gdzieś na chwilę, usiądź w knajpie i zobaczysz jak wszystko za chwilę się pogniecie.

…które nie daje zapomnieć

Nie będziesz już może chował urazy, nie będzie Cię jakoś specjalnie bolało, będziesz mógł rozmawiać, śmiać się, może nawet wybierzecie się razem na piwo. Jedno spojrzenie może wystarczyć jednak, by pojawiło się dziwne uczucie, którego definicja jest tym trudniejsza, im bardziej zaplątana jest cała sytuacja. To taka trochę mieszanka niesmaku w stosunku do tego co zrobiła i absmaku zdziwienia, że mimo wszystko z nią przebywasz. Nie ma tu wściekłości, obrzydzenia, jakieś dziwne uczucie z pogranicza abstrakcji, z którym walczyć można chyba w nieskończoność. Czy wygrasz? To już chyba zależy od tego, jak zależy Tobie, bo jeżeli po drodze odpuściłeś, to chyba nie warto już się tak męczyć. Z czasem powinno przejść samo. Po co zbytnio się pocić, skoro w tym całym wybaczaniu nie zapomniałeś o najważniejszym: by żyć, starać się przede wszystkim znaleźć siebie i co liczy się najbardziej, udało Ci się to! Nie zapomniałeś o tym, prawda?

Najważniejsze by żyć

Pozwól sobie znaleźć emocje, które sprawią, że znajdziesz swoją drogę. Nie chodzi tu o usilne czepianie się wszystkiego co się trafia. Nie jesteś jakimś pieprzonym rzepem, więc nie dawaj kolejnych powodów, by nazywali Cię upierdliwcem. Poddaj się po prostu chwilom, pozwól, by płynęły, bez rozpatrywania ich w kategorii błędu, bez uwzględniania tego, co kiedyś mogło Cię w jakiś sposób ograniczać. Przecież nic już Cię nie ogranicza (wszytko co kryje się w pozytywnym rozumienia tego słowa). Poczuj jak to jest i może wtedy znajdziesz dystans, którego brakowało, gdy podejmowałeś wcześniejsze decyzje. Nic nie przyjdzie od razu, ale potraktuj to jak wybieranie banku pod kredyt mieszkaniowy. Będziesz musiał spłacać go całe życie, więc nie ma co się śpieszyć. Jak ktoś będzie chciał wcisnąć Ci jakiś kit, zmień doradcę i nie podpisuj niczego zanim dokładnie wszystkiego nie sprawdzisz.

Szanuję tych, którzy próbowali, próbują, a już przede wszystkim tych, którym w jakiś sposób udało się odnieść sukces w wybaczaniu. Cena, którą muszą ponieść jest na pewno olbrzymia, a niepewność, która im każdego dnia towarzyszy musi zbijać z nóg. Chyba jednak nie będę starał się im dorównać. Przecież nie można być specjalistą w każdej dziedzinie, a życie czasami pisze najlepsze scenariusze.