No i stało się. Wszelkie znaki na niebie i ziemi świadczą, że Bolek był. Podpisy mają się zgadzać, czyli wszystko powinno być jasne, a przekaz klarowny. W świecie idealnym widziałbym teraz moment na stosowne oświadczenie, przeprosiny i możliwe wybaczenie Nic z tego, bo przecież w gruncie rzeczy nie zmienia się nic.

A co w tym czasie robili inni?

Chyba jeden z najdurniejszych komentarzy o jakich słyszy się w kontekście Wałęsy to ten, że przecież wszyscy ludzie żyjący w systemie komunistycznym kolaborowali jednocześnie z komunistami i równie dobrze można ich nazwać esbeckimi sługusami. Tak, są ludzie, dla których relatywizowanie rzeczywistości wchodzi już na nowy wyższy poziom mentalnego skundlenia. Tego rodzaju dedukcją udowodnić można wszystko, a autorzy takich twierdzeń jak widać potrzebują odpowiedzi uniwersalnych.

Nie każdy musi być bohaterem!

Nie każdy musi być bohaterem, nie każdy jest na tyle silny, by nawet chcieć opierać się inwigilacji, oskarżeniom, zastraszaniu. Większość ludzi ceni sobie spokój, jeżeli nawet nie swój, to już na pewno swojej rodziny, a do polityki najzwyczajniej się nie pcha. To właśnie dlatego prawdziwych bohaterów jest tak niewielu i pamięć o nich powinniśmy tym bardziej pielęgnować. Dlatego też tym bardziej parszywe wydaje mi się podszywanie pod ludzi, którzy w walce za demokrację oddali wszystko, włącznie ze swoim życiem.

Co z tego, że podpisał!

Naprawdę już mało mnie interesuje co jeszcze usłyszę o Wałęsie, ponieważ, tak jak chyba każdy, mam już o nim od dawna wyrobioną opinię. Historie o sobowtórach, nieprawdziwych podpisach, płaczących milicjantach, podróbkach, oszukaniu tego i owego, wykiwaniu wszystkich, podpisaniu „bo tak było trzeba”, po całkowite zaprzeczenie. Kto za tym nadążył, zrozumiał i poparł Wałęsę tego już nic nie przekona. Kto oskarżał go od samego początku, ten nawet nie stara się szukać luk i niedomówień w otrzymywanych informacjach. Po potwierdzeniu kwitów, przyjdzie czas na szukanie ekspertów potwierdzających potwierdzenie. Biorąc pod uwagę, że procesy grafologiczne potrafią trwać w Polsce po dwadzieścia kilka lat, wiele jeszcze przed nami.

Co mnie wkurza najbardziej?

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że cała sprawa dalej kręci się wokół postaci Wałęsy. Dziesiątki zwykłych, szarych osób, którym złamał zwykłe szare życie domagają się chociażby zwykłych przeprosin, których, znając życie, zapewne się nie doczekają. Nie wiem dlaczego nie potrafią zrozumieć tego Ci, dla których jednym z głównym argumentów jest „może i się złamał, ale jest bohaterem!”. Nigdy nie zabierałbym się za mierzenie wagi ludzkiej krzywdy, dlatego niech te osoby powiedzą zakapowanych, że ich los znaczył mniej niż kolorowy telewizor i kilka butelek wódki, a później poczekają na stosowną odpowiedź.

Naprawdę nic nie irytuje mnie bardziej niż ta wszechogarniająca teczkowa paranoja. Tworzenie alternatywnej historii, alternatywnej rzeczywistości i alternatywnej demokracji, która powstała przecież  nie dzięki jednemu cudotwórcy, a dzięki wysiłkowi milionów Polaków. Podcieranie sobie nią pyska przez kolejnych specjalistów od wszystkiego jest dla mnie najzwyczajniej zwykłym chamstwem. Niestety nie wszyscy chcą zrozumieć, że jeden skok Wałęsy demokracji nie uczynił i nie interesuje mnie nawet czy ten mur tak naprawdę istniał. Niestety dzisiaj widzimy już pierwsze próby dezawuowania znaczenia Solidarności,  na co nie może pozwolić.

Na koniec zostawię Was z cytatem Marka Twaina, który chyba najlepiej oddaje istotę całego problemu, z którym się tutaj zmagamy:

„Łatwiej ludzi oszukać niż przekonać ich, że zostali oszukani”