Nasza przedwojenna warszawska złota młodzież, tak różna od dzisiejszych hipsterów ze Złotej.

Chyba każdy podczas seansu „Miasta 44”, chociaż przez krótką chwilę, chciał poczuć się jak oni. Młodzi, waleczni, wysportowani, inteligentni chłopcy i dziewczęta. Polacy konspiracje mają we krwi. Skala bestialstwa, zbrodni pokazanej w filmie szybko sprowadza jednak na Ziemię. Uważam się nieskromnie za człowieka wykształconego historycznie. Jednak czytać, słuchać, a zobaczyć to całkowicie inna bajka. Film był mocny, bardzo mocny. I nawet gdy na początku bawił, to w powietrzu cały czas wisiało napięcie. Komasa dehumanizuje człowieka na wszystkich możliwych poziomach. Łamie go, składa na nowo, by za chwilę ponownie połamać. Niektórzy recenzenci narzekali, że za dużo krwi, że flaki miały przesłonić braki w filmie. Moi Drodzy, w czasie powstania taka niemiecka „krowa” potrafiła rozpieprzyć kilka kamienic na raz więc proszę, nie gadajcie mi tu o jakiejś przesadzie.

Podczas końcowych napisów głucho brzmiała cisza. Nie było rozmów, śmiechów, szybkiego dopijania ciepłej Coli i dogryzania Popcornu. Sala powoli pustoszała.

4687194723_2bb467e98b_b

Nie mógłbym również pominąć efektów specjalnych. Nareszcie nie mamy się czego wstydzić i możemy śmiało zapomnieć o, ukochanym przez wszystkich hejterów polskiej sztuki filmowej, Smoku z Wiedźmina

Pisałem, że możemy zapomnieć…

Kurwa!

Pomimo tego, że film nie jest pozbawiony kilku wpadek, to ci, którzy mówią, że jest DNEM, KATASTROFĄ, bądź, podchodząc do tematu z innej strony, nazywają go ZDRADĄ i HISTORYCZNYM WYPACZENIEM powinni zgłosić się do Maćka Dąbrowskiego z kanału Z Dupy po maść na bóle tej tylnej części ciała.

I krótko ad vocem tym, którym mało w filmie krzyża, patosu i śpiewanej w kółko Roty. Jeżeli w dzisiejszym kinie uda się przemycić chociaż odrobinę patriotyzmu, pokazać flagę jako coś więcej niż tylko kawał szmaty, z którą do końca nie wiadomo co zrobić to już jest dobrze. Najwyższy czas to wreszcie zrozumieć, Szanowni Patrioci.