Śniło mi się, że byłem znany, piękny, miałem równie piękne życie, dużo pieniędzy, mercedesy, baseny i latawce puszczane na wietrze. Śniło mi się, że wstając z pięciometrowego łóżka, w oknach odbijały się flesze czających się na drzewach paparazzi, a na niebie widniał znak wzywający mnie do działania. Zawsze byłem tam, gdzie mnie potrzebowano. Społeczeństwo było wdzięczne, a ja dziękowałem jedynie, że mogę  mu pomóc.

Śniłem sen, w którym każda podejmowana decyzja była słuszna, a ludzie, którym ufałem nigdy nie zawodzili. Tam też spotkałem Ją. Długonoga blondynka na mój widok odwróciła wzrok i zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. Spojrzałem jej głęboko w oczy, a ona delikatnie westchnęła odgarniając włosy. Nagle powiał wiatr unosząc ich błyszczące kosmyki. Zapachniało wiosną. Roześmiała się spontanicznie widząc mój uśmiech. Nigdy nie zapomnę końcówek jej ust. To wahające się i błąkające za i przeciw. Ścisnąłem jej dłoń i bez słowa poszliśmy przed siebie. Nie zastanawiałem się gdzie, ona nie pytała. Szliśmy bez słów. Do końca.

Otworzyliśmy kupione wcześniej tanie wino i wypiliśmy je w blasku księżyca. Wisła była najlepszym grajkiem. A my? A my pisaliśmy tę partyturę wybijając ją rytmem kolejnych słów i westchnień. Nocy było mało, by zapisać wszystkie karty chociaż byłem multiinstrumentalistą uczuć. Dyrygentem był za to czas, niezawodny i zawsze zgodny chronometr życia.

Zbudziłem się rano i spojrzałem na miłość mojego życia śpiącą obok. Wstałem delikatnie, odgarniając włosy z jej oczu i wyszedłem. Kupiłem wszystko czego potrzeba na śniadanie: masło, jaja, chleb, szczypiorek i kawę, bo brakowało. Wróciłem domu i wziąłem się do roboty. Jajko rozbiłem tak nieporadnie, że jego resztki zbierałem przez dobre dziesięć minut. Reszta ścięła się dobrze. Grzanki wyszły mi jak nigdy i nawet jakiś wzorek zrobiłem. Jeszcze szczypiorek, sól i pieprz. Podałem Jej do łóżka, patrząc jak przeciera śpiące jeszcze oczy i zobaczyłem ten uśmiech. Ten uśmiech.

Żyj tak, by Twój sen był jedynie arią na nowy dzień. Jesteś kompozytorem, a jak brakuje Ci nut, to znajdź je w sobie. Słyszysz je każdego dnia.

A jak nie potrafisz  ich usłyszeć, to je napisz po prostu.

Serwus!