Będzie krótko, bo sam temat jest na tyle klarowny, że jego nadmiernie rozdmuchanie może jedynie zaszkodzić. Nie będzie mięsa, rzucania nazwiskami, może trochę podtekstów, ale ktoś by się ich musiał naprawdę głęboko doszukiwać. Czym więc jest ta moralność Kalego? Według Pana Jerzego Bralczyka jest to:
moralna obłuda; potępianie u innych tego, co uważamy za naturalne w odniesieniu do nas samych. Sienkiewicz dał prostą nazwę złożonemu zjawisku psychoetycznemu. Subiektywizacja etyki pozwala przetrwać – i w wymiarze narodowym czy społecznym jest często sankcjonowana. Nasze układy społeczne potępiają ją w wymiarze indywidualnym. Ale najpierw trzeba ją rozpoznać. Zgodnie z moralnością Kalego ten rodzaj moralności widzimy tylko u innych.
Czyli na chłopski rozum Kali ukradł krowę-dobrze, Kalemu ukradli krowę-źle. A co jeżeli Kalemu ukradziono krowę, którą on sam wcześniej ukradł? Dokładnie tę samą, tylko może trochę chudszą i z wydojonym na maksa, wysuszonym cycem. Literatura już niestety milczy w tym temacie, stawiając równocześnie przed naszą kreatywnością kolosalne wyzwanie. Macie jakieś pomysły? Piszcie.
Zgodnie z definicją moralność Kalego widzimy tylko u innych, dlatego, by z góry powstrzymać cięte i niszczące komentarze, nie będę nikogo wytykał palcami. Wy już dobrze wiecie, kto płacze po swojej krowie.