You Tubowy news dnia – Ator na listach Korwina. Czyli znamy już pierwszą odpowiedź na pytanie, które zadałem kilka miesięcy temu przy okazji wizyty prezydenta Komorowskiego w kawalerce Łukasza.

Internecie, co dalej z tą polityką?

Robimy Internety, zdobywamy lajki i suby, a potem wasze głosy na listach. I co? I dobrze.

Wizyta Bronisława Komorowskiego w kawalerce Łukasza Jakóbiaka była nie tylko wyjątkowym, 150 odcinkiem programu, ale stanowiła zarazem pewien kamień milowy, łamiący kolejne bariery, sztucznie nałożone na twórców internetowych. Było to równocześnie wydarzenie, po którym polska lifestylowa blogo/vlogo/youtubosfera powinna zadać sobie jedno pytanie: co dalej z tą polityką?

W przypadku wizyty prezydenta nie miały nawet znaczenia nadchodzące wybory i spadające słupki sondażowe, szczególnie wśród najmłodszego elektoratu. Najważniejsze było to co zostało po tej wizycie, czyli jeszcze większe zainteresowanie polityków youtuberami i szerzej  twórcami internetowymi. Do „spotkania na szczycie doszło” i można się spodziewać, że będą następne.

Ostatnie dni to zresztą wysyp podobnych tematów. A to prezydent u Jakóbiaka, a tu Rezi obok Pani ministry edukacji w studiu Dzień Dobry TVN. I niby wszystko się zgadza: Rezi chodzi do technikum i promuje technika, pomysł spoko, wykonanie jak najbardziej, tyle tylko, że mimo wszystko to nadal akcja, którą trudno nie nazwać polityczną. Szczególnie w tak wyborczym okresie.

Jak widać, nawet dla twardogłowych polityków Internet to już coś więcej niż suche hasło słownikowe. Już nie tylko wiedzą, że takie coś jak Internet istnieje, zdają sobie sprawę z jego możliwości, ale także zaczynają go również rozumieć.

Jeszcze kilka lat temu zaproszenie do studia Dody było dla Łukasza czymś niesamowitym, spełnieniem marzeń. I ja to rozumiem, bo faktycznie Dodą w wannie chyba nikt by nie pogardził. Dzisiaj jednak jego oczekiwania wobec gości, a także wymagania widzów wobec niego zdecydowanie wzrosły. Wzrosło również znaczenie wizerunkowe i wpływ jego programu. Nie chciałbym zarzucać nikomu stronniczości: w kawalerce gościli już przecież reprezentanci różnych frakcji, ale od lifestylu do salonu politycznego droga jest bardzo krótka.

Rezi to marka sama w sobie. Miliony internautów oglądały już jego filmy, setki tysięcy robią to regularnie, a potencjalnie dziesiątki tysięcy uważają go za swojego bohatera, guru, mentora. Zwał jak zwał, najważniejsze, że jego słowa traktują na tyle poważnie, by pójść za nimi w ciemno. A to są moi drodzy przyszli, o ile nie obecni już wyborcy, i to są moi drodzy przyszłe, o ile nie obecne już głosy, które zobaczymy w jak  najbardziej realnych urnach wyborczych. Kilka filmów może dać efekt, którego nie dadzą żadne telewizyjne spoty wyborcze, bo najzwyczajniej nikt z fanów Reziego ich nie ogląda. „Kto dzisiaj ogląda telewizję?”-pyta sam Rezi w jednym ze swoich filmów z serii Q&A.

Bez spin, zarzutów i obraz. Spidermany Internetu, z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność.

Atora w tym kontekście cenię za szczerość. Nie czai się, nie lawiruje, mówi wprost. Tak, kandyduję, tak, z tej i tej partii i tak, głosujcie na mnie. Wszyscy, którzy postawią znaczek przy jego nazwisku będą przynajmniej wiedzieli na kogo. Setki filmów, które nakręcił do tej pory dają przynajmniej jakiś obraz jakim jest człowiekiem i jakie poglądy wyznaje. O wielu zawodowych politykach niestety nie można tego powiedzieć. Powodzenia, choć piąte miejsce na liście jest raczej większą formą reklamy dla samej partii niż realną szansą Atora na wejście do Sejmu.