Na stopa, busem, autobusem, pociągiem, samolotem? Nieważne jak dotarliście do Lwowa, bo tutaj możecie podróżować już tylko w stylu lwowskim.

Marszrutki

Jedni je przeklinają, drudzy uwielbiają za ten niesamowity klimat. Ci drudzy jeździli nimi tylko kilka razy w życiu i pewnie zachwycali, by się też polską koleją, a codzienna przeprawa marszrutką to prawdziwa droga przez mękę. Nie istnieje pojęcie pełnej marszrutki. Zawsze znajdzie się jeszcze miejsce, by kogoś upchać. Pociągi w Indiach, czy japońskie metro to przy marszrutkach małe piweczko. Po kilku miesiącach życia na Ukrainie doceniam przestronność krakowskich tramwajów, gdy w godzinach szczytu jadę do pracy.

Cena przejazdu to około czterech hrywien. Około, ponieważ każdy z przewoźników ma własne ceny, więc trudno jest podać jedną, konkretną kwotę. Spodziewajcie się jednak, że z pewnością szybko poznacie cenę przejazdu, jak chwilę po wejściu, będziecie przekazywali do przodu pieniądze współpasażerów. To standardowa procedura i piękny przykład obywatelskiej uczciwości. Rekomenduję.

Po drodze jedzie marszrutka jak wielka psia buda, śpiewał kilka lat temu już Świętej Pamięci Kuźma Skriabin. Bez dwóch zdań coś w tym jest.

Bo w marszrutce jest jak jest, po prostu.

– Ale tu już nikt więcej nie wejdzie!

-Panie, tu się jeszcze z dziesięć osób pomieści!

8060025276_fc96e35746_o

 

Tramwaje

Jazda tramwajem to nie tylko sposób podróżowania, ale zarazem absolutnie topowy punkt listy zwiedzania. Jak jesteście we Lwowie to przejeździe się nimi chociaż dla sportu.

Trzęsie, buja, śmierdzi gumą, coś czasem zapłonie, uniesione pachy wydają specyficzne, z niczym niepodrabialne, zapachy, a spod samoczynnie otwierających się drzwi i niedomkniętych okien uderza w twarz specyficzna odmiana klimatyzacji – najlepsza, bo przecież najbardziej naturalna. Pani motornicza patrzy w piękną lwowską dal, co jakiś czas rozpraszana jedynie przez natrętów kupujących bilety. Za rejs tym flagowym środkiem lwowskiego transportu zapłacimy dzisiaj 2 hrywny, a zjeździć możemy nim cały Lwów.

IMG_20150807_171103

W cenę biletu włączona jest również możliwość jego skasowania. A takie kasowniki jak mamy w tych tramwajach to mogą być Tylko we Lwowi. Tak, to działa właśnie tak jak myślicie. Bilet wkładamy w dziurę, najlepiej bokiem, i silnie pociągamy za dźwigienkę, by w widoczny sposób wybić na nim dziurkowy wzór – kod tramwaju jak mniemam, bo nigdy się nad tym nie głębiej zastanawiałem. Ktoś coś wie?

IMG_20150807_121849

Taksówki

Taksówki to dla mnie zdecydowana ostateczność i nie chodzi tutaj nawet o jakieś oszczędności. Nie lubię po prostu jak ktoś mnie robi w chuja, a w przypadku lwowskich taksówkarzy czasami  nie ma innego wyjścia. Przede wszystkim z cenami bywa różnie. Zawsze warto zapytać przed jazdą „A za ile dojadę tu i tu?”. Jeżeli Pan kierowca odpowie, że ma licznik i sam nie wie, to pamiętajmy, by dogadać się chociaż co do kwoty maksymalnej. „Mam tylko 100 hrywien, więcej nie dam”. Z taksówkarzami bywa różnie i nawet po wielu jazdach i różnych cFaniakach, z którymi miałem przyjemność, ostatnio znowu uwalili mnie na kilkadziesiąt hrywien.

UWAGA DLA TYCH KTÓRZY SZUKAJĄ TAKSÓWKI NA POSTOJU PRZY OPERZE!

Jak ognia wystrzegajcie się Pana w białej taksówce z czarną plamą na karoserii i futrzanymi siedzeniami. Jeżeli jednak wsiądziecie do podobnej taksówki i macie jakiekolwiek wątpliwości, zapytajcie o szwagra w Ożarowie. Ma? Znaczy wysiadajcie. Przez wysiadajcie mam na myśli, zatrzymujcie taksówkę i wysiadajcie. Nie dajmy zarobić złodziejom.

 

Na nogach 

Nie ma takiego miejsca we Lwowie gdzie nie zaszedłem piechotą. Tramwajami jeżdżę tylko wtedy gdy „oprowadzam” przyjaciół. Szkoda mi możliwości stracenia z oczu tej drugiej strony Lwowa, niewidzialnej dla turysty, który porusza się wyłącznie szlakiem wyznaczonym przez przewodniki turystycznym w wersji podstawowej. Przeszukiwanie lwowskich zakamarków jest dla mnie największą przygodą. Nigdy nie wiem na co trafię.

IMG_1393