Jak to jest, gdy pewnego razu poczujesz ćmy w brzuchu i patrząc na świat wszystkimi kolorami tęczy, będziesz widział najczęściej tylko jedną Twarz. Coraz bardziej wyraźnie, aż do niepozwalającego już dłużej wytrzymać natężenia barw i światła. Nie, to nie objawienie Matki Boskiej Pcimskiej, to tylko (?) uczucie.
„Bo gdy poczujesz już coś aż tak,
bywa, że chodzisz tyłem,
a najczęściej poruszasz się wspak”
Wstajesz rano z jedną myślą, że to co przed chwilą widziałeś w snach stanie się Twoim dzisiaj. Nie zaskakuje Cię jednak, że jest inaczej. W innym wypadku byłbyś tylko zwykłym głupcem. Choć są jednak i tacy i to oni wypalają się najszybciej, jak znicze na Rakowicach czy Powązkach, bo tam też najczęściej trafiają. Smutne to jak „ja pierdolę”, ale nie pisząc o tym, nie napisałbym tak naprawdę nic. Więc piszę, ale oni i tak już niestety nic więcej nie przeczytają, więc może idźmy dalej.
„W dzień grasz pozorami,
nocą szukając śladów na ścianach”
Zmaganie się z samym sobą, z oczekiwaniami i rzeczywistością, która wali po twarzy zamkniętą pięścią. Te ciosy i rany są najgorsze, niewidoczne, najbardziej dotkliwe i schodzące najdłużej. Okłady z lodu nie pomogą, zapomnij o Altacetach i magicznej chińskiej maści z tygrysa. Zostajesz tylko Ty i Ty. Głupie: lekarzu ulecz się sam nigdy nie brzmiało tak dobre. Kup plastry z dobrej muzyki, przemyj wszystko piątkowym piwem i przepisz sobie kurację z przyjaciół. Mam nadzieję, że ich masz, bo tak jest dużo łatwiej. Chociaż przez chwilę, przez kilka godzin zaczniesz chodzić chodnikami. Kto wie, ten wie, a kto nie wie ten się przekona jak proste i skomplikowane jest to zarazem.
„W każdym dźwięku ulicy
słyszysz sygnał SMSa”
Szukasz najciekawszych na świecie tematów, byle tylko w skrzynce zobaczyć nazwę Tego adresata. Wysyłając wiadomość, czekasz na odpowiedź, licząc minuty, czas sprawdzając dodatkowo na zegarku. Wydaje Ci się, że robisz z siebie debila, bo przecież nie chcesz być natrętny. Po trzech godzinach pytasz o pogodę, temat neutralny, więc chyba pyknie. Z pokoju słyszysz dźwięk powiadomienia, więc lecisz jak kiedyś z toalety, gdy, wychodząc dosłownie na chwile, przegapiłeś pierwszą bramkę wbitą Niemcom w eliminacjach. „Fajnie”. Czytasz, myślisz, gryziesz siebie i palce. Oddychasz z ulgą, idziesz, piszesz.
„W każdym zwykłym geście,
codziennym uśmiechu,
porannym zwykłym cześć
i tak szybkim spojrzeniu
widzisz tylko to co,
co sam byś widzieć chciał…”
Gdy opowiesz głupi dowcip, który nie śmieszy już tylko Ciebie, gdy jesteś naprawdę sobą i możesz nareszcie nim być, gdy oddychasz momentem, którym możesz się podzielić i jesteś w miejscu, w którym za chwilę ją zobaczysz. Mało? Gdy rozmawiacie, wiedząc wszystko bez słów, śmiejąc się oczami, uzgadniając szczegóły kącikami ust. Mało? Tak, to ciągle mało.
„i nie zobaczysz nic więcej,
gdy tylko będziesz się bał”
Bo jutro nie nadejdzie nigdy. Bo ten uśmiech chciałbyś widzieć każdego dnia, wiedząc jednak, że ten najważniejszy jest tylko Ciebie. I gdy marszczy brwi, i gdy mówi coś, co może nie mieć najmniejszego znaczenia, chciałbyś wiedzieć, że będziecie rozmawiać do dźwięku zamykających się powiek. To nie musi być miłość z planem na piątkę dzieci i domkiem pod miastem. To jest tu i teraz. Wy jesteście tu i teraz, a tu i teraz jest wszystkim!
Życie. Zbyt krótkie i piękne by przeżyć je bez sensu. Stracić coś przez obawy, skryte nadzieje, bagaże emocjonalne, których już może nawet nie czujesz, a które mogą obciążyć wszystko. Ulotne, bo nic nie musi i nie może trwać wiecznie. Drugiego nie będzie, więc żyj dziewczyno i chłopaku. ŻYJ!