Krakowskie tramwaje kochają miłość, a miłość jest zakochana w tramwajach. Kraków żegna stare tramki, gdzie nogi marzły niemiłosiernie, za to serce było gorące jak po litrze galicyjskiego grzańca. Na zawsze zapamiętam miłości z rzężącej „czwórki”, starego dobrego przecinaka, który ciął na równi wchodzących pasażerów, jak ucinał pięknie zapowiadające się związki. Skasujcie bilety i wsiadajcie do krakowskiego szybkiego tramwaju miłosnego absurdu. Dzisiaj każdy jedzie na ulgowym.
Pamiętajcie, mam oczy dookoła głowy, widzę, słucham, odczuwam zmiany mocy i nie wychodzę na przystanku, by się „dogadać”.
SMS, którego wklepywanie śledziłem w tramwaju:
„Z tramwaju. Brzydalu, czy jeżeli dosyć przystojny mężczyzna ustępuje mi miejsca, to znaczy, że jest bardzo kulturalny, czy uważa, że jestem w ciąży?”
Odpowiedź Brzydala po chwili: „Wydaje mi się, że uważa, że możesz być w stanie błogosławionym”
Odpowiedź: „Może i mam boskie kształty, aż proszące się o napełnienie mnie młodym człowiekiem, ale bez przesady”
Zdziwiłem się, ale nikt w tramwaju nie poprosił, nawet o posunięcie o jedno miejsce.
– – – – – –
Romantyzm w wersji miłość na bogato
– Kocham cię w ch*j
– Zajebiście
Kolejne dziesięć minut upłynęło w strugach śliny i dźwiękach mlaszcząco-liżących. Ta miłość chyba nie zardzewieje.
– – – – – –
Kraków. Przystanek Wolnica. Para wchodząca do tramwaju. Widać, że tuż po romantycznej kolacji. Pani ze skromnym bukietem róż w ręce, Pan z elegancją niedopasowaną do facjaty w kiepsko skrojonej marynarce. Wchodzą do ostatniego składu, Pan, przytrzymując za rękę, pomaga damie nieobytej ze szpilkami wejść do środka. Rozglądają błędnym spojrzeniem w poszukiwaniu automatu biletowego. Pani, widząc wielki napis „Automat znajduje się na początku składu” i co najmniej 20 metrów do przejścia, wypycha przez nieproporcjonalnie pomalowane do ich wielkości usta:
– No i kurwa widzisz, teraz musimy napierdalać przez ten cały jebany tramwaj do automatu.
A potem popędza Pana, popędza i gnoi go i gnoi. Pan robi się coraz niższy, a marynarka coraz bardziej niedopasowana.
Jeden automat wystarczył i chuj wziął cały romantyzm.
– – – – – –
Tramwaj, trzęsie, tłoczno, śmierdzi dwudniowym potem. Przy automacie biletowym tłoczą się dwa Misie przytulaski. No prawie z pysków sobie jedzą. Potwornie miły widok. Nagle przez otaczający ryk dobiega mnie niestłumione:
– Ten twój brat to podobny do Ciebie, za piękny to on nie jest
Miłość, miłość, miłość dookoła.