To, że jestem odwiecznym apologetą Lwowa, nigdy nie sprawiało, że powstrzymywałem się przed konstruktywnymi komentarzami na jego temat. Nie jest cmokierem (cudowne słowo). Jeżeli coś mi się nie podoba, to on tym mówię i piszę. We Lwowie zawsze staram się dostrzegać wszystko co najlepsze. Wiele razy słyszę, że widzę go przez różowe okulary. Dokładnie zdaję sobie z tego sprawę. Są jednak kwestie, na które trudno jednak przymknąć oko. To co leżało mi więc na żołądku, wyplułem z siebie we wpisie „Rzeczy, które wkurzają we Lwowie”, który linkuję poniżej. Do napisania tego tekstu skłoniły mnie właśnie komentarze, które pojawiły się pod nim pojawiły. Jeżeli więc jeszcze go nie czytałeś, to kliknij w poniższy link, a potem zapraszam dalej.

Zacznę może od tego, że naprawdę szczerze zdziwiłem się, widząc pojawiające się komentarze. Dokładnie zdaję sobie sprawę, jak wielkie emocje wzbudza Lwów. Cokolwiek się o nim nie napisze, zawsze można oczekiwać, że jakaś część odbiorców odbierze to personalnie i zaatakuje mnie wyzywając albo od ukrainofobów, albo ukrainfili, albo innych już mniej cenzuralnych ujów. Podobnie było również tym razem, chociaż przyznam, że tym razem się tego najmniej spodziewałem. Przede wszystkim rzucał więc w oczy pewny schemat na którym opierały się „zarzuty”, które postaram się odbić poniżej

Lwów ma swój niepowtarzalny klimat. Nie rozumiesz go!

Kocham to miasto właśnie za to co w w/w artykule wytykasz. Jeżdżę tam po to by smakować ten klimat , tych dziurawych ulic , sypiącego się tynku, tłoku w marszrutkach itp. Być tam i doszukiwać się tego , co może mi się nie spodobać , to chore. Jadąc tam jesteśmy gośćmi i jeśli nam się nie podoba , to po prostu nie wracamy…a jeśli chodzi o „zakłamywanie historii” ,to lepiej polską dumę schować do kieszeni …

Ale po to się właśnie jeździ do Lwowa, aby zobaczyć miasto ładne, ale autentyczne, z krzywymi ulicami i starymi tramwajami. Miłośnikom wygładzonych, wycackanych ulic polecam Antwerpię, Zurych albo inny Zachód.

Lwowskiej komunikacji miejskiej nie można zarzucić oczywiście pewnego rodzaju niezwykłości, ale nie jest to jednak oczywistość, do której w jakiś sposób przywykliśmy. Przekazywanie pieniędzy przez zapchaną marszrutkę ma swój urok, ale jak robi się to codziennie przez kilka miesięcy, a potem wracasz do naszego krakowskiego MPKa, to jednak jest wtedy jakoś tak prościej i zdecydowanie mniej problematycznie. Więcej o komunikacji we Lwowie możesz zresztą przeczytać w tekście ➧ Komunikacja we Lwowie. To powinno wyjaśnić nieco więcej.

Tramwaje we Lwowie

Lwów to miasto, które żyje!

Tym argumentem starałem się odpowiedzieć na wiele komentarzy podobnych do powyższych. We Lwowie codziennie ktoś chodzi do pracy, korzysta z chodników i transportu publicznego. Moje „Tam się żyje” jest więc odpowiedzią na komentarze w stylu: „Tam się po prostu jeździ”, „nie rozumiesz klimatu wschodu”. Na Ukrainie zdarzyło mi się mieszkać na dłużej i znam ją nie tylko z weekendowego wyjazdu na piwko, a z codzienności. Jeżdżę tam również dość często i nie tylko do Kijowa, Lwowa i Odessy, ale często zatrzymuję się, również na dłużej, w małych miasteczkach i wioskach. Tak więc coś tam tego klimatu przez ten czas łyknąłem i patrzę na wszystko z pewnej perspektywy, której z kolei niektórym może brakować. Brakować tak bardzo, jak nie brakuje szybkich ocen.

Synagoga Złota Róża
Ulica Ormiańska

Mówienie o Lwowie wymaga dystansu

Wszyscy kochamy wąskie, pokręcone uliczki, wijące się to w górę, to w dół. Wspaniałe kamieniczki, które pojawiające się nagle tam, gdzie nigdy byśmy się ich nie spodziewali. Kochamy cudowne fasady budynków, wąskie chodniki i turkot przejeżdżającego tuż obok tramwaju. Czy jednak w bruku musi być straszyć ziejąc dziura, kamienica grozić zawaleniem, a tramwajem wypadnięciem z szyn? Oczywiście do wszystkiego należy podchodzić z tytułowym dystansem i odpowiednią perspektywą. Wiem, że budżet miejski nie jest bez dna, podobnie jak budżet całej Ukrainy. Ale czy to, że tego tekstu nie przeczyta met Sadowy, sprawia, że nie powinien napisać w nim to co widać i nie jest przecież żadną tajemnicą?

Polski nacjonalista! Lwów jest polski? Oddajcie Niemcom Wrocław!

To wszystko brzmi jak „co robicie z naszym miastem”. Spróbowałby tak napisać ktoś o Wrocławiu, że nie wspomnę o Kotlinie Kłodzkiej i dziesiątkach małych miasteczek.

I na koniec pojawia się on, argument ubrany cały na biało… i czerwono z naładowanym karabinem w ręku. Polski nacjonalista, rewanżysta, szukający dziejowej pomsty. Istnieją takie ludzkie modele, których zachowanie przypomina zdartą płytę, a szukanie analogii do Hitlera, nacjonalistów, czy z drugiej strony banderowców jest tak proste, jak wypicie porannej kawy. Pojęcie „politycznej poprawności” zostało przez nich skrajnie wykrzywione, a ich adwersarzom pozostaje jedynie machnąć ręką. Z doświadczenie wiem, że dalsza rozmowa jest bezcelowa, ale co się przy tym człowiek nadenerwuje to jego. Czy jeżeli w kolejnym tekście napiszę, że nie podoba mi się brud na ulicach Nowego Jorku, to powstaną podejrzenia o spisek, mający na celu przejęcie przez Polaków Manhattanu? No dobra, już się nie irytuję.

Jeźdźcie do Lwowa i poznajcie go z każdej strony. Wasz plan wyjazdu do Lwowa znajdziecie w tekście ➧ Weekend we Lwowie. Lwów to również nietypowe atrakcje, które w prosty sposób można dodać do Waszego planu. Przeczytajcie tekst ➧ Nietypowe atrakcje we Lwowie i zakochajcie się w nieznanym Lwowie.

Kliknijcie też w poniższy link i łapcie 100 zł na Wasz przyszły wyjazd do Lwowa z Airbnb. Niech Wam się dobrze mieszka, a przed rezerwacją rzućcie okiem na tekst ➧ Jak wynająć mieszkanie na Airbnb.

jak wynająć mieszkanie z airbnb