Tamten Lwów umarł. Nie ma już miasta z książek Lema i tych magicznych spacerów na Wysokim Zamku. Niebo w płomieniach Parandowskiego to wspomnienie, zatarta historia, którą można czytać jedynie wieczorem przy lampce. Lampce najlepiej mocnego, czerwonego wina. Tak na dobry sen. Tylko wtedy zobaczymy miasto, które chcielibyśmy śnić na jawie. Nasze miraże będą dla nas klarowne i pełne wyrazistych emocji. Nawet nie zwrócimy przy uwagi, jak bardzo są jednak wyblakłe a obraz jest taki, jaki po prostu chcielibyśmy zobaczyć. Marian Hemar, pochylony nad nowym wierszem, powoli opróżnia lampkę koniaku. Banach z Ulamem obmyślają, przy zapisanym stoliku, nowe, zmieniające świat, teorie matematyczne. W tym samym czasie Włada Majewska nadal próbuje dogadać się z księżycem na jednej z ławek Parku Stryjskiego. I te kochane batiary, włóczące się ulicami, z uśmiechem i niekończącą się pieśnią na ustach: Ni ma jak Lwów! Ta joj!
Lwowskie erzace
Nie ma już jednak ławki z piosenki Mariana Hemara. Podobnie jak legendarnej Szkockiej i Atlasa. W ich miejsce otrzymaliśmy pięknie przygotowane erzace. Długo wyczekiwane prezenty, opakowane w kolorowy papier, zaadresowane wprost do naszych ukrytych pragnień. Wydaje się, że szukamy w nich czegoś co odeszło, zapominając równocześnie o tym, co szybko przemija obok nas i zaraz również będzie tylko wspomnieniem. Tracimy z oka dzisiaj, myśląc o nim przez szkiełko wczoraj.
Oczywiście zostają jeszcze miejsca, których nikomu nie można odebrać. Zapach Stryjskiego Parku, widok z Wysokiego Zamku (gdy zapomni się o wieży specjalnej troski) i te wąskie uliczki, które jakby uciekły przed nowymi właścicielami.
Zaczarowane uliczki
To właśnie chodząc nimi doszedłem do wniosków, które stoją u początku całego tekstu i zaskoczyły mnie tak mocno, że długo nie mogłem ich przelać na papier. Stojąc w mojej ulubionej wąskiej i pokrętnie pokręconej ulicy Nyżankiwskiego, nie mogłem zrobić kroku w przód. Nie dlatego jednak, że „to już nie nasze” i nawet nie dlatego, że remont widziano tutaj chyba przed wiekiem, a kamienice chorują na nieuleczalną ospę. Doszło do mnie, że idąc nimi nie szukałem już duszy dawnego miasta. Lwowa, który odszedł, a który za każdym przyjazdem starałem się gonić, wykreślając szlaki, skreślając kolejne miejsca, zakreślając punkty na kolejnej trasie. Wtedy pierwszy raz poczułem duszę Lwowa, który jest tu i teraz i zrobiło mi się lepiej. Odetchnąłem pełną piersią, wciągając to powietrze z domieszką zapachu nienaprawianej kanalizacji, które unosi się w całym mieście. Odnalazłem się i na nowo poczułem miasto, któremu swoją dusze oddałem już dawno. Bo to jest moje miasto i z dumą nazywam się przyszywanym Lwowiakiem.
To była jedna z niewielu chwil kiedy człowiek się zmienia. To był jeden z ostatnich momentów, zanim dotarły do mnie w pełni słowa Lema, który nigdy już tutaj, nad Pełtew, nie wrócił i mówił:
„…jak ktoś się kochał w jakiejś niewieściej ożenił się z nią i żył z nią długo i szczęśliwie, a potem przychodzi ktoś obcy i ona już kocha tego innego i wychodzi za niego za mąż – to jaki sens dowiadywać się, jakie ma dzieci z tym innym i jak żyje. Wolę lepiej nie mieszać się i tam się nie pokazywać, aczkolwiek zawsze podkreślałem, że Lwów i cała okolica – to moja lokalna Ojczyzna.”
Lwów żyje!
To właśnie w tej małej uliczce doszła do mnie najważniejsza myśl. Przecież prawdziwy Lwów żyje. Lwów nadal może być taki, jakim go sobie stworzymy. Dla wielu, którzy odwiedzają Lwów, nie ma Lwowa z dzisiaj. Jest tylko historia, która nie pozwala spojrzeć dalej, szerzej. Dla innych to wyłącznie tanie knajpy z piwem i różnego rodzaju nocne przygody. Dla mnie Lwów to historia pomieszana z teraźniejszością. Takie spojrzenie pozwala poznać miasto w pełni i docenić każdy haust tutejszego powietrza.
Cenić historię, cieszyć się dzisiaj, i nie gonić za tym co nieuchwytne. Nad Lwowem właśnie wschodzi słońce, które oświetla budzący się do życia Rynek.
Ci, którzy wyjazd mają dopiero w planach, niech zaczną od ogarnięcia przejazdu. Możliwości jest kilka i pokrótce opisałem w tekście Jak dojechać do Lwowa. Odnośnie noclegów, tę kwestię chociaż odrobinę mogą Wam wyjaśnić rady z tekstu Noclegi we Lwowie. Jeżeli chcecie natomiast dostać 100 złotych na nocleg z Airbnb KLIKNIJCIE TUTAJ.
Autorka zdjęcia głównego: Anna Ledwoń-Blacha