Donbas płonie. Od wielu miesięcy regularna wojna toczona pomiędzy ukraińskimi i rosyjskimi wojskami na tyle wypełniła wszystkie środki przekazu, że wielu już zdążyła się znudzić. Smutne to niestety, ale bardzo prawdziwe. Przede wszystkim przebija się do nas przekaz, że na Ukrainę strach jechać. Zaraz pobiją, postrzelą albo i zabiją. Taki obraz niestety wyłania się z większości rozmów. NIC Z TYCH RZECZY!

We Lwowie czuję się bezpiecznie, we Lwowie jest bezpiecznie. Nie zmieniła tego „noc gniewu” z lutego ubiegłego roku, atak Rosji na wschód Ukrainy, a już tym bardziej ostatnie wypadki, o których również było dosyć głośno tj. wybuchy granatów pod budynkami milicji. Bandyckie porachunki, bo inaczej nie można tego nazwać, związane były z wcześniejszymi wydarzeniami mającymi miejsce na Zakarpaciu. Prawy Sektor, lokalni oligarchowie, milicja, przemyt papierosów, wódki, narkotyków i Bóg wie czego. Czy to nie brzmi jak idealny przepis na ukraińską masakrę karabinem Kałasznikowa? Nie mnie jednak rozstrzygać wewnętrzne ukraińskie polityczno-gangsterskie zatargi. Wiem jedynie, że nikt jeszcze nie wyszedł dobrze na tworzeniu we własnym kraju dobrze uzbrojonych paramilitarnych organizacji wojskowych z ciągotkami politycznymi. Tym bardziej jeżeli zawdzięcza się im bardzo wiele, a w zamian nie można zaoferować zbyt dużo. Przykładów z historii jest pod dostatkiem, ale to chyba w niczym nie pomoże. Mam tutaj pat, na którym cierpią wszyscy.

Już na pierwszy rzut oka może zdziwić na ulicach Lwowa pełno tzw. „Ochrony miasta”. Zielone ludziki bez dystynkcji, a pod bronią zastąpiły przez ostatnie kilka miesięcy lokalną milicję, która w dużej części została przerzucona na wschód kraju, tworząc zręby nowych struktur siłowych. Dzisiaj niestety brakuje jej na zachodzie. Czy jednak zmniejszyło to bezpieczeństwo? Statystyki na to nie wskazują, a patrole „ochroniarzy” wtopiły się już w pejzaż miasta. Odwiedzając jednak Lwów po dłuższej przerwie nie sposób się nie zdziwić, że milicji jest o wiele, wiele mniej. Nie łudźmy się jednak, jeżeli będzie trzeba, znajdzie się odpowiednia osoba do wypisania mandatu, lub do „dogadania się”. Pewne rzeczy pozostają niezmienne.

4412939755_7f88133b38_o

Kolejny problem wynika z dużej ilości „wolnej” broni na Ukrainie. W trakcie Euromajdanu tylko w samym Lwowie z magazynów Berkutu ukradziono około 1200 sztuk broni. Do dzisiaj udało się odzyskać zaledwie połowę z niej. Los reszty jest nieznany. O ilości niezarejestrowanych karabinów i pistoletów świadczy stopień dozbrojenia oddziałów Prawego Sektora, który z jakichś źródeł musiał przecież swoją broń czerpać. W sytuacji gdy nie miało jej nawet ukraińskie wojsko, mamy naprawdę niewiele możliwych odpowiedzi. Czy jednak cokolwiek to zmienia? Nie łudźmy się, w krajach byłego Sojuza broni poukrywanej po stodołach czy zakopanej w lasach jest tyle, że można by dobrą armię wyposażyć.

Oczywiście nigdy nie powiem, że Ukraina to dzisiaj państwo bezpieczeństwa i pokoju, a Lwów to miasto żyjące niezmąconym spokojem. Jak jednak to zaburzone bezpieczeństwo we Lwowie ma się do sytuacji, gdy w tzw. turystycznych miastach, odwiedzanych rokrocznie przez miliony codziennie dochodzi do aktów przemocy, gdzie na ulicach giną ludzie, nad głowami latają pociski i co jakiś czas dochodzi do aktów terrorystycznych, w których giną dziesiątki osób?

Jadę do Lwowa. W przyszłym tygodniu szukajcie mnie na ulicach miasta, do którego zawsze wracam z uśmiechem i które zawsze uśmiechem mnie wita.

Jeżeli chcecie być na bieżąco wbijajcie na mojego:

fanpage`a: AmbasadorP

twittera: ambasador_p

Instagrama: AmbasadorP

snapa: ambasadorp

Przed wyjazdem warto również poznać lwowskie noclegi, by wiedzieć między innymi gdzie wypić.

A już ABC polskiego turysty we Lwowie przyda się każdemu.

Niech Wam Lwów będzie zdrów!