Byli w sobie tak bardzo zakochani. Do dziś Oksana dokładnie pamięta dzień kiedy się poznali – połowa maja, a on przyniósł jej bukiet późnego bzu. Spacerowali długimi godzinami. Na koniec dnia, już na pierwszym spotkaniu, Serhij wyznał jej miłość. Kobieta uśmiecha się, a na jej twarzy – chyba pierwsza raz – widać ślady szczęścia. Prawdziwego szczęścia, które spotykamy w oczach dzieci biegnących do swoich rodziców, w oczach tulących się młodych zakochanych.

Dość szybko przedstawiła go rodzicom, a po paru miesiącach wzięli ślub. Ona jest ateistką, on natomiast pochodził z silnie wierzącej rodziny. Dla niej zgodził się jednak, by nie brać ślubu w cerkwi. Oksanę również wychowano na katoliczkę, ale jak sama mówi: to życie ją zmieniło. W jej głosie przeplatają się nuty złości i zwątpienia.

– Szkoda tylko, że on w pewnym momencie nie potrafił już tego zrozumieć – dodaje.

Gwałtowne hamowanie przerywa jej słowa. Nic jednak nie jest w stanie powstrzymać płynących łez. Po kilku latach, gdy urodziło się drugie dziecko, postawił jej ultimatum: Albo biorą ślub kościelny i chrzczą dzieci „tak jak trzeba”, albo on odchodzi. Myślała, że sobie pogada i mu przejdzie. Powtarzał to jeszcze kilka razy. Starała się nie reagować i wziąć go na przeczekanie. Nic z tego. Pewnego dnia wyszedł. Chociaż nigdy nie przesadzał z alkoholem, pomyślała, że pewnie poszedł do kumpli, ruszył w tango. Gdy nie wrócił po tygodniu, wiedziała, że coś jest nie tak.

– Zaczęłam dzwonić po znajomych, rodzinie, ale albo nic nie wiedzieli, albo nawet nie chcieli ze mną rozmawiać. Zostałam sama, bez wsparcia, wieści o mężu z dwójką dzieci do wykarmienia. Po jakimś czasie przyszedł list. Serhij pisał, żebym go nie szukała, że odszedł na zawsze. Nie prosił nawet o przebaczenie. Oświadczył, że wstąpił do zakonu i chce odciąć się od przeszłości. W jego nowym życiu nie było już miejsca dla niej i dla dzieci. – Jaki zakon? Jaki mnich? No powiedz mi, jak można zostawić kogoś po tylu latach?- podnosi głos Oksana.

Patrzy na mnie wyczekująco. Nie potrafię wydusić z siebie nic innego jak krótkie:

– Nie wiem.

Jak sama twierdzi, gdyby nie dzieci pewnie nigdy by się nie podniosła. Pisała listy, dzwoniła gdzie się dało, wszystko na nic. Została sama z dwójką małych dzieci i zniszczonym życiem. Początkowo nie szukała nikogo. Myślała, że mimo wszystko wróci, że się zastanowi i wróci. Dopiero po roku złożyła papiery rozwodowe.

Ślub, czyli zabawa z możliwymi konsekwencjami 

Sytuacja samotnej kobiety, tym bardziej matki, jest na Ukrainie niezwykle trudna. Może zapomnieć o jakiekolwiek pomocy ze strony państwa, a szanse na znalezienie partnera i ponowne „ułożenie” sobie życia są z roku na rok coraz mniejsze. Wszystko bierze swój początek w specyficznym, „wschodnim” podejściu do rodziny. Małżeństwa i rozwody są tutaj traktowane jako pewien rodzaj zabawy. Młodzi biorą szybko ślub, by już po roku, dwóch rozejść się i szukać partnerów na nowo. Bez niekończących się rozmów z rodzicami czy natarczywych pytań przyjaciół. Znana z czasów sowieckich laicyzacja małżeństwa trwa w społeczeństwie do dzisiaj. Świadczy o tym chociażby roczny odsetek rozwodów, który na Ukrainie równa się połowie zawieranych w tym samym czasie związków małżeńskich. Taka statystyka jest porażająca, a co nie jest niczym odkrywczym, rozwiedziony mężczyzna szuka najczęściej kobiety młodszej, wybiera życie singla albo kisi się we własnych, najczęściej alkoholowo-narkotykowych, problemach. Największy kobiecy problem jest jednak w ich własnych głowach. Bo chociaż miłość i małżeństwo traktowane są tutaj jak zabawa, to trwa ona krótko, przynajmniej dla kobiet. Kobiety ukraińskie (nawet te wykształcone i zajmujące wysokie stanowiska), myślą, że po trzydziestce życie się skończyło, że to co miały do przeżycia już przeżyły, a teraz trzeba tylko dożywać swoje i cieszyć się z tego jest. Przed dwudziestką ślub, do dwudziestki piątki dziecko. Jeśli w międzyczasie nie zrobiło się jeszcze kariery to drzwi są już zamknięte. Tak wygląda schemat życia przeciętnej wschodniej kobiety. I choćby w związku od początku był skazany na porażkę, to na koniec okazuje się, że wszystkiemu i tak była winna kobieta. Zresztą sama przed sobą się do tego przyznaje i, co najgorsze, zaczyna w to wierzyć. W pewnym momencie rozpoczyna się walka o wpisanie się schemat. Oksanie się jednak poszczęściło, szybko poznała Olega.

Jej spojrzenie odbija się w szybie pociągu. Większość pasażerów już śpi, a otaczająca nas nocna cisza nadaje jej słowom smaku gorzkiej obojętności. Patrzy na mnie, a jej oczy są zimne, pozbawione tego ciepła, które rozpalało je jeszcze kilka godzin temu. Sam już nie wiem kogo mam teraz bardziej żałować. Jej, jej byłego męża, czy może tego „dobrego Olega”?

Przygarnął ją z całą rodziną. Zamieszkała u niego, a po pół roku wzięli ślub, cywilny. Od tego czasu minęły już cztery lata. – Może tak musiało być – wspomina Serhija Oksana – Ja zawsze wiedziałam, że on nie jest zwyczajnym mężczyzną. Było w nim coś specjalnego. Jakaś wewnętrzna siła, dar. Sama nie wiem.

Milczymy i w milczeniu kładziemy się spać. Wymieniamy się numerami telefonów. Obiecujemy, że spotkamy się w Kijowie i wyskoczymy na jakąś dłuższą kawę. Po tygodniu przez przypadek odszukałem jej numer. Spojrzałem na zapisaną kartkę i ponownie włożyłem do notesu. Po raz kolejny trafiłem na nią kilka dni temu. Od razu przypomniałem sobie tę podróż, jej historię, to spojrzenie. Po chwili numer wylądował w notesie.