Tej nocy Krakowski Szybki Tramwaj zdecydowanie przegrał z Metrem. Metro w Krakowie da się zbudować i nie przemówi mi do rozsądku żaden mądry architekt czy inżynier. W Krakowie królowało Metro, przynajmniej na te krótkie dwie godziny. Kilka tysięcy ludzi wsiadło do wagoników i mknęło przed siebie. Atmosfery w krakowskim Metrze nie dało się porównać do żadnej innej. Chowajcie się Nowe Jorki, Londyny i Madryty. Mamy jedną najlepszą linię, a każdy przystanek to nie tylko niepowtarzalne doznania wizualne, ale przede wszystkim dźwiękowe. Zapraszamy do największego i najbardziej pozytywnego Metra, które tworzą najlepsi artyści i niezawodząca od lat wspaniała widownia.
Nigdy nie ukrywałem, że jestem olbrzymim fanem musicali. Oglądam wszystko co mogę. Jeżdżę, szukam, słucham. Z tego też powodu tak bardzo kibicuję krakowskiemu Teatrowi Variete i Legalnej Blondynce, o której pisałem tutaj. Wraz z Teatrem Muzycznym pod Wawelem pojawił się kawałek West Endu. Wczoraj natomiast zawitała do nas prawdziwa legenda.
Metro, które już od 1992 roku nie schodzi z afiszy to klasyka polskiej sceny musicalowej, skromnej, ale własnej. Piosenki na różnych nośnikach katuję od wielu lat, ale, wstyd przyznać, do tej pory nie widziałem legendy na żywo. To już 23 lata, tak więc wielu fanów Metra nie było jeszcze na świecie gdy pierwszy raz Janowski, Groniec, Górniak, Lubaszenko czy Milowicz wcielali się w role, o których chyba sami nie wiedzieli, że staną się ikonami.
Czekałem długo, odliczałem godziny…
Kraków Arena wypełniła się po brzegi. Morze pozytywnych emocji, prawdziwy energetyczny kop, który każdy doświadczał na swój własny, indywidualny sposób. Dla niektórych był to pierwszy kontakt z musicalem, dla innych powrót do przeszłości lub spełnienie najskrytszych marzeń. Dla mnie było to obcowanie z pewnym nieuchwytnym stanem ducha, który ma w sobie Metro, i który nie zmienił się pomimo upływu lat.
Janusz Józefowicz, jak ma to już w zwyczaju, zrobił kawał dobrej roboty. Nie mam słów, by chwalić tego człowieka, ale zastąpić genialny skład z 1992 roku było wyzwaniem, któremu podołał i skompletował ekipę dokładnie wiedzącą z czym się mierzy, jaki ciężar ma na plecach i jakim oczekiwaniom musi sprostać. Metro nie jest tylko kolejnym tytułem z kolorowego plakatu. Wracając do niego przez lata stało się już dla wielu czymś bliskim, prawie namacalnym.
Cała oprawa wizualna: lasery, dymy, gra światłem była jedynie dodatkiem, oczywiście istotnym, ale nadal jedynie dodatkiem do muzyki, słów i tańca. W dzisiejszym showbiznesie pełnym efekciarstwa, pod którym nie kryje się już nic, jest to wyjątek tworzący zarazem wyjątkową regułę.
Nie jestem tutaj sam i oddam głos innym fanom:
Całe życie na Was czekałam!
Marzenia się spełniają
Byłem na Was w 92! Tyle lat, tyle wspomnień!
Podróż dobiegła końca. Pasażerowie proszeni są o opuszczenie wagonów. Czas wrócić do rzeczywistości.
Co dzień ta sama zabawa się zaczyna.
I przypomina dziecinne twoje sny,
Chcesz rozbić taflę szkła, a ona się ugina,
I tam są wszyscy, a naprzeciw – ty.
W trudnych momentach zawsze jednak warto zejść do Metra.
Szukajcie mnie w trzecim rzędzie 🙂