To będzie wpis o drodze i życiu, tym poświęconym, by żyć tak jak chcę. Szkoda każdej godziny, a jednak czy mogą być warte więcej?

O 17:00 opuszczam Lwów. Dworzec Stryjski straszy jak nigdy, ale było dobrze jak zawsze. Musiało być. Wracam, a przede mną 340 kilometry. No ile może potrwać taka podróż? Oj może!

Jadąc po dość dobrych ukraińskich drogach przyjeżdżamy na granicę o 18:43. Nooooo i na starcie dwa autobusy w kolejce przed nami. Będziemy czekali do jutra… Prawie wywieszczyłem, niestety.

19:20, Wjeżdża pierwszy autokar. Coś się dzieje. Małe poruszenie, kilka szeptów, ktoś wybudzony ze snu rozgląda się nieprzytomnie dookoła. „Dobra, śpię dalej”-pomyślał i zachrapał. Dobry wybór na trudne czasy.

19:30 Wjeżdża drugi autokar. Podjeżdżamy i my, pod pierwszą bramkę oczywiście.

19:40 Wjeżdżamy

Czekamy…

Po stronie polskiej widać dwa czekające na odprawę autokary. Śpieszy się dzisiaj naszym wyjątkowo. Ukraińcy przyjmują wyzwanie, a nawet postanawiają ich pobić. Idzie im to, jak na skromne, nieschengeńskie, warunki całkiem dobrze.

20:30 Ruch, zamieszanie, ludzie dopalają nadprogramowe paczki fajek, czuć smród rozlanego piwa. Zbierają paszporty. Pani celniczka swoją urodę stara się rekompensować klasycznym przypierniczaniem się o gówno (Mam Ci jeszcze kolor oczu babci Stefy opisać?). Wychodzi jej to całkiem dobrze, podobnie jak kręcenie pupą. Natury nie oszukasz.

21:30 Zapomnieli, no musieli zapomnieć. Pamiętam jak Panie w dziekanacie napierniczały tymi pieczątkami jak maszyny i nie uwierzę, że wbicie 40 małych stempelków może trwać godzinę. Trwa! Doczekaliśmy się!

21:40 Czekamy… Czekamy? Pytam się: na co czekamy? Nikt nie wie.

21:50  OK, już wiem. Mamy 30 minut przerwy na granicy…

22:00 Chyłkiem, boczkiem, prawą stroną omija nas inny autokar. Reaguję, pytam, atakuję. Dali w łapę. Czekamy. Uwielbiam ten kraj!

22:20 Jakby nigdy nic bokiem przeciska się drugi autobus. Hola, hola dobrzy ludzie, nawet kurestwo ma swoje granice. Ponoć.

23:44 A jednak ma! Ruszamy, omijamy drugi autobus i podjeżdżamy na polską granicę. Tu czeka na nas prezent od Rzeczypospolitej w postaci jednej godziny. Mamy 22:44.

Godzina szukania, sprawdzania, raportowania i ruszamy. Drodzy podróżni, minęła godzina 24.

Kolejnych 270 kilometrów z Krakowca do Krakowa robimy w nieco ponad 3 godziny. Po trzeciej zajeżdżamy na piękny Dworzec Główny, a ja wysiadam z zakisłych autobusich oparów. Chyba nawet włosy mi nim przeszły. Ćwikła, ogór i kotlet schabowy z dość kiepskiego mięsa. Idealna mieszanka