Tak jak w przypadku paryskiego zamachu, tak również przy okazji każdego innego ważnego wydarzenia w Internecie pojawia się tylu ekspertów, ilu ludzi ma aktualnie dostęp do klawiatury. A ludzie jak to ludzie statusy piszą. Mądre, głupie, w większości głupie. Zawsze jednak pojawi się ten typ mędrca, który zaczyna grzmieć i walić w bęben hasłem: „Czasami to lepiej warto zamilczeć!”. Dlaczego zatem warto zamilczeć?
Oczami wyobraźni mojej przywołuję Internety w niewielkiej kawiarence na osiedlu małego miasta wschodniej Polski. Zapisy na godzinę dostępu do sieci sięgały tygodni do przodu, a jego szybkość była na tyle zawrotna, że pocztę, dla pewności,sprawdzało się już na samym początku. Co z tego, że rzadko coś w niej było i nawet SPAM nie chciał wypełnić tej pustki. Pierwsze blogi i pierwsze chaty. Tematyczne kanały na Onecie, chaty lokalne, wszyscy chcieli się wypowiedzieć, pogadać z obcymi ludźmi, o których nic się nie wiedziało, a sam nick widziało się pewnie pierwszy i ostatni raz w życiu. Naturalnie były wyjątki, lecz w tym bezimiennym tłumie potwierdzały one jedynie regułę (Część ludzi mówi, że to powiedzenie ma podobno jakiś sens, więc jak chcesz się wypowiedz, SPOILER ALERT w tym tekście będę do tego namawiał).
Nie oceniam tych, którzy, zdając sobie z tego sprawę, wypowiadać się chcą i nie lubią, nie. Tak naprawdę nie interesuje mnie dlaczego: są wstydliwi, nie działa im Enter, czy mają zakwasy na palcach. Nie chcesz, nie pisz, bo możesz. To, że się nie wypowiadasz, nie powinno jednak oznaczać, że nawet w najmniejszym stopniu nie masz swojego zdania na tematy, które Cię bezpośrednio dotykają. Tego to już nie potrafię zrozumieć. Brak zdania nie jest, tak jak niektórzy uważają, błogosławieństwem. Brak zdania jest oznaką skrajnej głupoty. Bo zdanie, w moim mniemaniu błędne, a o którym powiem nawet, że jest głupie, jest mimo wszystko mądre. Ogarniacie?
Zacznę zatem od tego, że każdy ma prawo do swojego zdania. Teoretycznie nikt by pewnie temu stwierdzeniu nie zaprzeczył. No racje ma koleś, przecież każdy ma prawo do własnego zdania.
Żyjemy przecież w demokratycznym kraju. Nie?
No więc nie. Ile razy pomyślałeś przez ostatnie dni: „Po jaką cholerę on się wypowiada”, albo „Po co on to napisał?”, „Kto go się pytał?, „Co on tu chce” i „Ja pierdole, już by lepiej nic nie napisał”. No przyznaj się? A może to o Tobie tak myśleli?
Nieważne, napisał, napisałeś. Dlaczego? Bo możecie!
O Internecie mądrych głów
Ktoś coś pomyślał, a niektórzy nawet napisali, to co im w głowie zaświtało, ale czy zastanowili się przy tym, co by było, gdyby w Internecie pisały same mądre głowy, które we wszystkim się zgadzają, bo jak wiemy są mądre, a prawda może być tylko jedna, no bo przecież objawiona, przez Nich.
Przede wszystkim byłoby nudno. Nie byłoby ludzi, z których wszyscy mają polewkę, których wrzuca się na Wykop, a ich myśli spuszcza w kiblu, mocno pociągając za spłuczkę. Wszyscy toczą z tego bekę, uważają za żart stulecia, piszą wpisy na tysiące wejść i mają temat do dyskusji. Tego też by nie było.
O czym byśmy rozmawiali? Przecież nie ma nikogo z kim mógłbyś się nie zgadzać, bo przecież nie ma nikogo, kto miałby inne zdanie. Zdanie jest tylko jedno! – Ej, super masz zdanie! – Ty też! – Super! – Co nie? – No.
Rozmowa nie prowadziłaby do niczego, bo by jej nie było. – Warto rozmawiać! – Jasne! – No to pogadajmy! – No dobra, ale z kim? -Eeee
A przede wszystkim o czym miałaby pisać te mądre głowy. Kogo zabawiać swoim pełnym prawdziwej prawdy przekazem, skoro prawdę każdy ma głęboko w sobie. Ach, co za wspaniały świat, Nowy wspaniały świat.
Idźcie swoją drogą! Piszcie tak jak chcecie!
Mam nadzieję, że nikt nie weźmie na poważnie porad mędrców, którzy, posługując się swoim własnym „widzimisię”, określają kto może, a kto nie może, kto zasługuje, a kto nie zasługuje na to by się wypowiedzieć. Oczywiście zdecydowana większość pojawiających się w Internecie komentarzy to niziny inteligencji, tu i ówdzie podskoczy jakiś ptak nielot, a jedynie niewielki procent z nich to prawdziwe perełki, które traktuję jak osełkę dla intelektu. Czy jednak bez tej otaczającej pustki gwiazdy świeciłyby równie jasno? A przede wszystkim, czy miałyby szansę znaleźć się tak wysoko?