Czuję wiatr i wiem dokładnie, że mógłbym dać mu się ponieść. Czuję go w liściach, które powoli opadając, delikatnie muskają skórę, by na koniec rozsiąść się wygodnie na stronie nienapisanej jeszcze książki. Przysłaniają proste słowa, które nigdy nie przejdą przez suche gardło. Spierzchnięte usta nigdy nie wypowiedzą trzech krótkich sylab. W niczym nie pomoże tutaj kilka nieczęstych wilgotnych wdechów poczucia pewności.
Wiatr ściąga chmury
Miotani wiatrem, często zdajemy się na proste, sprawdzone rozwiązania. Wybieramy drogę na skróty przez sklep monopolowy z nakazem skrętu do baru. Usta spierzchnięte można przecież zwilżyć. Podobnie jak wyschnięte gardło. Wtedy przecież myśli się najszybciej, najlepiej. Nie popełnia się błędów. To co było skomplikowane, wydaje się proste, jak rachunek różniczkowy. Życie staje się klarowne jak letni deszcz. W tym stanie człowiek zawsze mówi to co myśli. Nie ufa się tym, którzy nie piją. Muszą kapować, albo mają jakąś inną chorą tajemnicę. Chyba nie raz to słyszeliście. Pewnie nie raz mówiliście coś podobnego. Mi zdarzyło się to nie pięć i nie piętnaście.
Wodoodporni
Wszystko co po nas zostanie, to wszystko co zabierzemy ze sobą to słowa. Dokładnie zdajemy sobie z tego sprawę czytając umowy, pisząc posty na Facebooku i komentarze na Onecie. Chyba tak robicie? Równie często jednak o tym zapominamy, na co dzień będąc nawet czasami zbyt oszczędnym, tak szybko dajemy się chwilami porwać. Słowa zaczynają płynąć. Słowa, nawet te niewypowiedziane, mają jednak całkowicie inną, prawdziwą moc, niż te, które wręcz wylewają się z nas wraz z leniwym dymem samotnego wieczornego papierosa. My jednak, zwilżeni deszczem, stajemy się jakimś cudem wodoodporni. Nie czujemy już uderzeń gradu, który wali prosto z nieba, tłukąc zmrożonymi kulami centralnie w głupi łeb.
Zabierzcie mu słowa!
Już wiadomo, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. To co miesiącami kryło się cicho po kątach duszy, zbiera się na końcu języka i zaczyna niepowstrzymanie rosnąć. Wszystko zmierza dokładnie tam, gdzie niestety musi się zakończyć.
Zabierz mi tę komórkę!
Po co ja to napisałem?
Weź mi tego nie pokazuj!
Może napiszę, że pomyliłem numery?
Nic już nie pomoże, a pozostanie tylko poranny wstyd pomieszany z goryczą spojrzenia sobie w twarz.
Odcinajmy przeszłość
Pozwalając wczoraj zawładnąć dzisiaj, tracimy jutro. Jakkolwiek piękne wydają się wspomnienia: te prawdziwe i urojone, nic nie zastąpi twardego i szarego tu i teraz. Zaciśnij usta, tak, by nie wyrwało się już z nich nic zbędnego i idź do przodu. Przeciskaj się między kolejnymi dniami, rozpychaj łokciami i stawiaj coraz pewniejsze kroki. Wtedy będziesz mógł wychodzić na balkon bez obawy o wczoraj. Wiatr nabierze zapachu jutra, zawsze będzie pachniał jesienią, jarzębiną i tym wyjątkowym przemijaniem.