To już nie kilkadziesiąt ofiar przemocy, a kilkaset kobiet zgłasza się na policję po gwałtach i rozbojach, do których doszło w sylwestrową noc, w jak się okazuje ostatecznie kilku niemieckich miastach. Gdy kurtyna milczenia opadła i na jaw wychodzą kolejne skrywane materiały, policja odzyskują odwagę, politycy wygłaszają sprzeciw, a media zaczynają mówić, społeczeństwo nie wierzy już chyba nikomu.

Mam materiał i zawaham się go użyć

Dziwić może opieszałość z jaką niemieckie media poinformowały o wydarzeniach. Co więcej, niektóre z największych serwisów informacyjnych miały już nawet przygotowane materiały, ale z nieznanych nikomu powodów powstrzymały się przed ich opublikowaniem (Dogrywki wywiadów? Serio?!). Może się nie znam, ale takie gorące newsy, choć brzmi to niestety strasznie, są chyba najgorętszym materiałem, o którym każdy dziennikarz wprost marzy i nie wiem, naprawdę, nie wiem, co mogłoby powstrzymać kogokolwiek przed jego opublikowaniem. Czy tylko mi coś tutaj śmierdzi? Małą podpowiedź dała nam również polska dziennikarka Newsweeka, która mówi wprost, że:

Zatajenie faktów o wydarzeniach w Kolonii było konieczne, ponieważ podanie takich informacji byłoby pożywką dla prawicowych ekstremistów podsycających nienawiść

Co wolno wojewodzie…

Francuski prezydent, który dzwoni po redakcjach cenzurując zdjęcia, na których dziubek nie wyszedł mu do końca tak jakby chciał, niemiecka władza, która skrywa przed własnymi obywatelami efekty prowadzonej przez nią polityki. Pamiętajmy, że to właśnie Ci ludzie chcą uczyć Polaków jak ma wyglądać demokracja w mediach publicznych. Robią to natomiast w momencie, gdy większość polskich mediów pluje na władzę, z taką siłą, że Hollande nie miałby nawet czasu na wybranie numerów kolejnych redaktorów.

Lewica, jakiej znamy

Niemiecka burmistrz ostrzega tymczasem kobiety, aby trzymały się od mężczyzn na odległość wyciągniętej ręki, a już najlepiej by było jakby chodziły grupkami. Feministka usprawiedliwia gwałcicieli i brakuje tylko, by jeszcze wprost powiedziała, że to wina samych kobiet. Teraz urzędowo zabronimy noszenia spódnicy, koszulek, pokazywania włosów i twarzy, bo wszystko to kusi zbytnio tych biednych chłopców. Ciekawe tylko, czy mężczyźni, którzy dokonali największej fali gwałtów w Niemczech od 1945 roku tych kobiecych grupek wsparcia się przestraszą. Cóż to za seksistowski dyskurs prowadzony przez Panią burmistrz popieraną przez oświeconą niemiecką lewicę w postaci Zielonych. Jak widać punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia i tylko Niemców mi żal, bo ich politycy bardziej od własnych obywateli cenią swoje urojone postępowe poglądy.