Trudno mi pisać ostatnio, bo nie mogę trochę oddechu złapać. Jak chyba zresztą wszyscy w Krakowie.

100, 200, 300, idziemy dalej 400, 500, 600 a co tam nawet 700 czy 800% normy. Kraków wyrabia wyniki jak za najlepszych gierkowskich czasów. Tym razem jednak naprawdę się cieszę, że na hasło „Pomożecie?!” odpowiada wielu.

Ściana na Fejsie jak nigdy zawalona jest smogowymi wpisami i komentarzami, a ludzie straszą zdjęciami w halloweenowym maskach na twarzy, grafikami ile fajek w tym roku nie wypali dziecko, ile osób zachoruje na astmę, a ile pieniędzy zostanie przeznaczone na renowację zniszczonych budynków. Fejs jest przecież dla zabawy!-walą w stół niektórzy, nie wiem, może nawet płaczą. Pamiętaj, wszystko trzeba przepuszczać przez filtry, szczelniejsze niż te na kominach elektrociepłowni. Jednak filtry w Krakowie są niestety kiepskie…

Nie pamiętasz jednak o tym Ty, a już na pewno ktoś z Twoich znajomych! Najgorsze w tym wszystkim jest bowiem to, że tak jak bardzo te dane są prawdziwe, to mimo wszystko zawsze znajdą się osiołki, które napiszą: „pomidorów też jedz, sam rak”, „paląc fajki sobie nie pomagasz”, „przestań nosić ubrania to może nie trzeba będzie ich produkować”, czy też wielce przewrotne „a ja mam węgiel w piecu a gaz w dupie”. Kurwa, geniusz. Jak bardzo głupie nie byłyby to komentarze, nadal można odpowiedzieć, spoko: będę jadł gruz, chodził w worku po ziemniakach i palił suchą trawę, a smog mi nadal będzie w płucach grał. Bo ja kochany osiołku…

Chciałbym wracać do domu samochodem, widząc samochód, który jedzie tuż przede mną.

Chciałbym wracać do domu pieszo, widząc coś więcej niż te dwa samochody, które właśnie mijam.

Chciałbym wrócić z knajpy i nie śmierdzieć fajkami jak za najlepszych lat dziewięćdziesiątych, których swoją drogą źle nie wspominam.

Chciałbym, by nie bolał mnie nos od samego oddychania cudownym krakowskim powietrzem.

Chciałbym zamykać okna za względu na pogodę, a nie dlatego, że inaczej się uduszę.

Nie chcę żyć w mieście rodem z Kingsajza, gdzie po Ziemi trzeba poruszać się w maskach.

Nie chcę żyć w mieście, w których to czy palisz papierosy i tak nie ma żadnej różnicy bo co krok to buch, to krok to buch.

Nie chcę żyć w mieście, w którym przez pół roku na spacerze we dwoje nigdy nie jesteśmy sami. Szarobury Brat czuwa!

Nie chcę żyć w mieście, w którym powietrze budzi mnie co ran0 słodkim posmakiem żwiru, a po całym dniu, aż szczęki bolą od jego przegryzania.

Nie chcę żyć w mieście, w którym nie trzeba nawet kryć się przed Mamą z fajką, bo i tak wali od Ciebie jak tylko wyjdziesz za drzwi. I co to ma niby być za dzieciństwo!?

PS. Nieważne jak bardzo by nie gadano to jednak w zdrowym ciele zdrowy duch. Stąd też moje pytanie, na które mam nadzieje ktoś mi odpowie: jak uzmysłowić tym wszystkim biegaczom, że kolejnym treningiem jedynie niszczą swoje zdrowie. Zrobienie dziesiątków kilometrów na rowerze bez maski to przedzieranie przez opary krakowskiego Smoga, który dewastuje gorzej niż frytki z najgorszej budy robione na rocznym oleju. Zakładajcie maski! Byle nie te jednodniowe przez całe tydzień! Do Ciebie też mówię! A jak nie chcecie, to możecie już nawet udawać, że jesteście Darthami Vaderami. Niech moc będzie z Wami!

Za niektóre z danych dziękuję stronie Powietrze dla Krakowa.