W Polsce wraca komuna. Na czele przewrotu majowego, niczym w 35 roku, swoją potężną pierś pręży dumny wódz i księżyc w pełni narodu, mały ciałem ale wielki duchem, Jarosław Kaczafi. Jego prawa ręka kotka Fiona, następczyni silnorękiego Alika służy mu radą każdego dnia i tak jak Wódz, śpi zaledwie dwie godziny, każdą chwilę poświęcając służbie narodowi. On nie ma czasu na domowe szczęście, bo jego rodziną są wszyscy Polacy. Tłumy oddanych mu bezgranicznie rodaków dobrze znają odpowiedzi na wszystkie nie postawione nawet pytania – Pomożemy! – Wrogów kraju zniszczymy! Ku chwale Ojczyzny towarzyszu Prezesie! Wspólny wysiłek przyniesie plon stukrotny. Polska rozkwitnie i wróci do grona światowych potęg w produkcji stali i sznurka do snopowiązałek.

No a teraz na poważnie

Wsłuchując się w słowa szeroko pojętej opozycji, osoba niepamiętająca okresu komuny i dla której szkolny program historii, jak zawsze z powodu braku czasu, skończył się po drugiej wojnie światowej, skłonna jest pomyśleć, że od rana do wieczora na I sekretarza KC i całą szacowną partię sypały się gromy, a każdy mógł rzucić w nich na oślep tym, co akurat miał pod ręką. Telewizja publiczna rozpoczynała i kończyła swój program od wylania mniejszego lub większego wiadra pomyj, a prasa drukowała mniej lub bardziej wyssane z palce oskarżenia. No niestety chciałbym rozczarować niektórych niedouczonych domorosłych histeryków. Nie było tak.

Z tymi ludźmi chyba się jednak nie da na poważnie.

Skok Wałęsy demokracji nie czyni

Naprawdę nic nie irytuje mnie bardziej niż ta wszechogarniająca paranoja. Tworzenie alternatywnej historii, alternatywnej rzeczywistości i alternatywnej demokracji, która powstała przecież dzięki wysiłkowi milionów Polaków i podcieranie sobie nią pyska jest zwykłym chamstwem. Człowiek, któremu roi się z kolei, że system, który ciemiężył nas przez tyle dziesięcioleci był podobny do obecnego, w którym otwarcie może ten fakt stwierdzić i to z nim mieli walczyć prawdziwi bohaterowie opozycyjnego podziemia jest zwykła kanalią pierwszego sortu. Liderem opozycji nie mianowało się jednak samodzielnie podczas wystąpienia telewizyjnego tylko się nim stawało. Niestety jaka opozycja komunistyczna, taki lider.