Rozwrzeszczane dzieciaki zjeżdżające z nadmuchanej ślizgawki-słonia, Panowie z piwkiem w plastikowych kubkach, Panie z wózkami opowiadające najnowsze wycinki z życia miasta i wsi niepoddane dosłownie żadnej filtracji. Parkowe ławeczki i płynąca pod nimi spokojnie cicha wódeczka, białe namioty ze smutnymi Panami sprzedającymi podpieczone kiełbaski, pachnące węglem szaszłyki, hot-dogi i odmrożone zapiekanki. Do wyboru ketchup i musztarda gratis!

Nad wszystkim unosi się zapach świeżej cukrowej waty i prażonego popcornu. Najpiękniejszy z zapachów, który we włosach zostaje nawet dłużej niż w pamięci. Z żołądka bywa, że uchodzi najszybciej.

Jeżeli macie szczęście w tle radośnie brzmi przegląd lokalnych zespołów ludowych lub gra nigdy nie przygasła gwiazda Szymona Wydry wraz ze swoim bandem. Bądźcie pewni, że najbardziej hardkorowy z hardkorów, który nigdy do nieba nie chodzi, rozkręci każdą imprezę.

Zawsze znajdzie się również miejsce dla lokalnego Pana pijaczka pod sceną, który uroczo podskakuje w swoim rytmie. Nikt nie reaguje, bo ludzie już przyzwyczajeni, ale zawsze to jakieś kolejne urozmaicenie nudnej niedzieli.

Na koniec może, choć nie musi odbyć się pokaz ogni sztucznych. Niebo rozświetlone jak w Sylwestra! Gdy już jednak są te fajerwerki, to zawsze wtedy musi znaleźć się komentarz: za nasze pieniądze strzelają, no i kto za to zapłaci? Aż się odpowiedź ciśnie – No jak to kto, Pan, Pani, społeczeństwo! Lepiej jednak przegryźć kiełbaskę.

Ktoś powie hucpa i tanizna, a ja to po prostu uwielbiam. Przysiąść, popatrzeć, posłuchać i tak najprościej się zrelaksować. Nie chcę tu w niczym nikomu umniejszać, bo to wszystko nie jest proste, jest inne, nie wiem czy lepsze, czy gorsze, ale inne. Wiem jednak, że każdy powinien czasami zamienić burgera z cieciorki na przepaloną kiełbasę i nabrać dystansu, perspektywy.  Wiem również, że dla niektórych może to być zbyt bolesne przeżycie, choć większość pewnie jeszcze niedawno siedziała na tej samej ławeczce, na której właśnie piszę ten tekst. Niektórzy może nawet czasami marzą, by na nią wrócić. Jest pięknie, idę po jeszcze jakąś watę wszamać. Mówisz, masz!