Chorwackie życie toczy się w rytmie polako. Szybko sprowadzam Was na ziemię, nie chodzi tu o uwielbienie wspaniałego polskiego narodu, a ukochanie spokoju, bezstresowego podejścia do życia, powolności w najlepszym wydaniu. Czegoś, czego nam brakuje, a w niektórych Polakach pierwiastku polako wręcz nie ma. Na wszystko jest czas, na wszystko przyjdzie odpowiedni moment. Jak nie dzisiaj to może jutro, a najwcześniej za dwa dni zrobi się co trzeba. Do tego czasu… polako.
Godzina ósma, wraz z kawiarnianym gwarem przez drewniane okiennice przeciskają się promienie żółtego słońca. Nie konkurują ze sobą, tworzą parę idealną, uzupełniają się. Przy stolikach młodzi, starsi, mundurowi i sam właściciel restauracji. Rozmawiają, nikomu się nigdzie nie śpieszy. Przestępców nie ma po co łapać, bo to też ludzie i swoje muszą odespać, potem kawka, chwilka oddechu i dopiero można pracować. Do tego czasu… polako.
Kelner przyjmuje zamówienie, powtarza je raz, drugi, ma też przynieść popielniczkę, znika na pół godziny, nie przynosi jedzenia, zabiera popielniczkę przestawioną z wolnego stolika obok, znika na 20 minut, nie przynosi popielniczki, przynosi pomylone dania, znika na pół godziny, przynosi dobre dania, oprócz jednego. W tym czasie gości nas winem i przystawkami. Na główne danie trzeba trochę poczekać, ale czy dobra zabawa nie jest najważniejsza? Do tego czasu… polako.
To słońce jest najlepszym przyjacielem każdego Chorwata i nikt, nawet mamusia z żoną, nie ma niego większego wpływu. Słońce nie tyle wyznacza rytm dzienny, ile wyznaczyło już na stałe rytm życia. By w tym upale nie da się inaczej i jakoś żyć trzeba. Polako jest na to chyba jedyną siłą i tarczą.
Na krótszą metę polako nęci i kręci, ale zastanawiam się, jakbym się ogarnął w tej mentalności przez dłuższy czas. Przenoszenie na nasz podwórek jedynie jej elementów jest bowiem moim zdaniem całkowicie bez sensu. To tak jak z jedzeniem egzotycznych potraw: albo jesz w całości i żyjesz, albo wybierasz, przebierasz, kręcisz nosem i na koniec ściga Cię po kiblach klątwa Montezumy.