Temat Wołynia jest mi bardzo bliski. Kilka miesięcy temu osobiście odwiedziłem miejsca kaźni Polaków rozsiane po całych Kresach Wschodnich, a obecnie jestem w trakcie planowania podobnej podróży. Nie jest to moja prywatna forma splunięcia Ukraińcom prosto w twarz i pokazania im jakim to są narodem szubrawców i ostatnich szumowin. Jest to forma upamiętnienia ofiary ludzkiej. Całkowicie niewinnej, czasami wręcz niechcianej, bo nikt tych ludzi nie pytał, czy chcą w ogóle walczyć, czy chcą się bronić. Ci ludzie chcieli jedynie normalnie żyć, jak kiedyś, a zostawali wyrywani w nocy i robiono im rzeczy, o których, jeżeli chcecie, poczytajcie już sami. Pojechać, postawić znicz. Tylko tyle mogę zrobić, tylko tyle robię.
Poniższe zdjęcie jest emanacją tego, jak sami Ukraińcy upamiętnili pamięć Polaków pomordowanych w miejscowości Podkamień. Około 600 osób zostało tu brutalnie zamordowanych w klasztorze dominikanów, a później w najbliższej okolicy. Prawdziwie bizantyjski rozmach jest tu widoczny w każdej krzywej literze wyrysowanej na zardzewiałym kawałku metalu:
Tu spoczywają Ci, którzy zginęli w kościele w 1944 roku.
Jestem wielkim przyjacielem Ukrainy, ale przy jednoczesnym zrozumieniu historii naszych wschodnich sąsiadów nie możemy również zapominać o własnej. Nie jest to jakiś przejaw nacjonalizmu, ale próba zwykłego oddania czci setkom tysięcy Polaków, którzy ciągle na to czekają. My MUSIMY o tym pamiętać! MUSIMY tę pamięć przywrócić!
Zły film, bo czasy złe
Nawet nie chcę wiedzieć co miał w głowie redaktor pewnej wysokonakładowej polskiej gazety pisząc słowa, że film Wołyń powstał w złych czasach PiSu i tylko podkręci gęstą atmosferę pełzającego faszyzmu. Filmy więc należy kręcić wtedy, kiedy jest taka trzeba? Za czasów PO powstanie zatem mroczny obraz o ośmiorniczce z morskiej otchłani, a za PiSu trzymający w napięciu thriller o kocie, który jeździł koleją? Przecież Smarzowski jeszcze kilka miesięcy temu nie miał nawet pieniędzy na jego dokończenie. Czy każdemu reżyswerowi, który zrobi dzisiaj cokolwiek patriotyczny film będzie się zarzucać spiszenie. Przecież to absurd, kurwiozum prawdziwe, wymykające się jakimkolwiek cywilizowanym realiom.
Wołyń. Ten film musiał powstać
Wołyń to film, który musiał powstać, a rzeź wołyńska to rana, która musiała zostać w pewien sposób rozdrapana, by potem zszyta na nowo nie ropiała i zanieczyszczała atmosfery przez kolejne pokolenia. To co dzisiaj dzieje się w ukraińskim Internecie przekracza jakiekolwiek pojęcie.
Ukraińcy cieszą się, że Rosjanie postawili nam Iskandery na granicy i czekają na ich atak. Padają też głosy, że za kilkadziesiąt lat urodzone w Polsce dzieci i wnukowie ukraińskich imigrantów dobiorą się nam do skóry.
Chyba nieco ciut za mocna reakcja jak na jeden film, który prawdzie nie uwłacza i jej nie fałszuje? Mimo tego potrzebujemy ich więcej. Więcej pomników i więcej rozdrapanych ran. Nie mówiąc o problemie, nie zapomnimy o nim. Biorąc pod uwagę reakcje każdej ze stron, pomimo wieloletnich prób, nadal nie wypracowaliśmy jakiegokolwiek wspólnego końcowego zdania w tej kwestii. Każda droga jest więc dobra, by to naprawić!