W Polsce wraca komuna. Na czele przewrotu majowego, niczym w 26 roku, swoją potężną pierś pręży dumny wódz i księżyc narodu, mały ciałem ale wielki duchem, Jarosław Kaczafi. Jego prawa ręka kotka Fiona, następczyni silnorękiego Alika służy mu radą każdego dnia i tak jak Wódz, śpi zaledwie dwie godziny, każdą chwilę poświęcając służbie narodowi. On nie ma czasu na domowe szczęście, bo jego rodziną są wszyscy Polacy. Tłumy ślepo oddanych wyznawców dobrze znają odpowiedzi na wszystkie, nie postawione nawet, pytania – Pomożemy! – Wrogów kraju zniszczymy! Ku chwale Ojczyzny towarzyszu Prezesie! Wspólny wysiłek przyniesie plon stukrotny! Polska rozkwitnie i wróci do grona światowych potęg w produkcji stali i sznurka do snopowiązałek.

Hola, hola, dyktatorze!

Z drugiej strony w narodzie rodzi się ferment. Prawdziwi Polacy wyszli na ulice i z flagą w ręku bronią ciemiężonej demokracji. Przed moimi oczami widzę ludzi, który za cel najwyższy stawiają sobie dobro kraju, za nic mając partykularne interesy. Tłamszeni od lat przez wojskową juntę postanowili nareszcie podnieść rękę na znienawidzony reżim i oto są, współcześni herosi, siłacze, rycerze z lśniącym opornikiem w klapie. Zjechali się z całego kraju, bo być może będzie to ich ostatnia demonstracja. Wojsko i ciężki sprzęt wyprowadzone na ulice nie dają żadnych nadziei.

Zapamiętajmy nazwiska tych bohaterów, zwykłych Polaków: Kowalskiego, Nowaka, Giertycha, Kijowskiego, Nowackiej, Kalisza, Kopacz, Schetyny, Neumanna, Petru i wielu innych.

Polityczni clowni

Nigdy nie śmieszyli mnie clowni. Co więcej, zawsze bardziej się ich bałem i to właśnie oni straszyli mnie w podrzędnych amerykańskich horrorach. Do czasu, a mianowicie do pojawienia się na scenie politycznej wspomnianych wcześniej tenorów. Zaskakują mnie każdego dnia i nawet mimo tego, że ze wszystkich sił staram się  nie interesować polityką, to w drodze do pracy ludzie nieustannie dziwnie mi się przypatrują. Przestałem oglądać jakiekolwiek seriale. Zawsze do obiadu serwowałem sobie odcinek Różowych lat siedemdziesiątych. Dzisiaj wrzucam Przygody Rysia Wędrowniczka. Wystarczy, morda cieszy się sama przez cały dzień. Premier Kopacz, która z porządnym kopaniem nie ma nic wspólnego, dość ociężały Schetyna, czy nieco niedokształcona w kwestii celów i przyczyn demonstracji zakodowana i nowoczesna opozycja. Przyznajcie, niezbyt szeroka i nieco szarawa paleta państwowego sprzeciwu.

Pewną rzutkością opozycja wykazuje się jednak jeżeli chodzi o tworzenie kolejnych haseł dotyczących galopującego zawłaszczania państwa przez PiS. Z tym, że niestety hasła te dezawuują się równie szybko, jak kolejni liderzy.

Miesiąc wystarczył, żebyśmy nad Wisłą mieli komunę. Po drodze była dyktatura, Korea, stalinizm. Boję się, gdzie obudzę się jutro.

Żyjemy w komunie, Korei Północnej, pod odrzuconą przez Świat dyktaturą

Wsłuchując się w słowa szeroko pojętej opozycji, osoba, dla której szkolny program historii tradycyjnie  skończył się po drugiej wojnie światowej, skłonna jest pomyśleć, że od rana do wieczora na I sekretarza KC i całą szacowną partię sypały się gromy, a każdy mógł rzucić w nich na oślep tym, co akurat miał pod ręką. W Korei Północnej Rodzina Kimów udaje się z kolei na rozmowy z opozycją, spokojnie przygląda się urządzanym w zgodzie z prawem demonstracjom, odwiedzając przy tym kolejne kraje i czekając na przyjazd najważniejszych polityków na świecie.

No niestety chciałbym rozczarować niektórych niedouczonych domorosłych histeryków. Nie jest tak. Z tymi ludźmi chyba się jednak nie da na poważnie.

Światy alternatywne

Naprawdę nic nie irytuje mnie bardziej niż ta wszechogarniająca paranoja. Tworzenie alternatywnej historii, rzeczywistości i alternatywnej demokracji, która powstała przecież dzięki wysiłkowi milionów Polaków i podcieranie sobie nią pyska jest zwykłym chamstwem. Człowiek, któremu roi się z kolei, że system, który ciemiężył nas przez tyle dziesięcioleci był podobny do obecnego, w którym otwarcie może ten fakt stwierdzić i to z nim mieli walczyć prawdziwi bohaterowie opozycyjnego podziemia jest zwykłą kanalią pierwszego sortu.

Bo wicie, rozumicie, jeżeli nie czujecie na plecach zimnego oddechu prezesa, oznacza żeście nienormalni, mohery no i zwykły beton, mentalny, plebs, a demokracji to wy w ogóle nie szanujecie. Tylko normalni, zwykli ludzie dostrzegają zagrożenie, które narasta każdego dnia, a czarne chmury znad Wiejskiej zaciągają się na całą Polskę. Ci normalnie ludzie bardzo lubią również uwłaczać samym sobie i uważać siebie za gorszych. Ot tak dla sportu chyba nazwać się najgorszym sortem Polaków, by z dumą obnosić się później z tym hasłem. Mam nadzieję, że z podobnym zrozumieniem nie przeczytali wszystkich kodeksów i ustaw w obronie których z taką odwagą występują. Obawiam się jednak najgorszego.

Nie jest pięknie!

Nie mówię, że w Polsce wszystko jest cudownie. Zdecydowanie daleko mi od takiej opinii. Jednak mało kto potrafi o tym mówić poważnie, a jak już nawet chce, to jest zakrzykiwany przez ludzi, którzy tej uwagi nie są warci. O poważnych sprawach powinni mówić poważni ludzie, którzy swoje słowa traktują jak coś więcej niż krótką drogę do szybkiego, doraźnego zysku. Tylko tyle i aż tyle!

Czy dorzynanie watahy różni się czymś od „wściekłych słów Kaczyńskiego”? Czy lepsze jest może wyrzucanie przez okna, którymi groził zdobywca pokojowej nagrody Nobla? Zdecydowanie nawet poniżej sejmowego poziomu są jednak na pewno ataki pięściami, szczególnie od tyłu. Postawienie pytania: co jest gorsze? jest całkowicie bezcelowe. To po prostu nie powinno mieć miejsca.

„Warciscie siebie nawzajem, wy i hultajstwo”, jak mawiał dobry Pan Zagłoba.

Opozycja jest potrzebna demokracji jak tlen. Panie i Panowie, proszę zatem, dajcie nam w spokoju pooddychać! Odetchnijmy. Wszyscy. Razem.