– W czymś Panu pomóc?
– Nie, dziękuję.
– Jeżeli będzie Pan potrzebował pomocy, proszę pytać.
– Dziękuję, zapytam.
Nie pytam…
Każdy szanujący się ekspedient jednak zapyta. Zapyta, czy aby na pewno nie potrzebuję jego dobrej rady, innego rozmiaru czy koloru. Nie ma znaczenia, że właśnie szukam butów, mierzę je, albo stoję przed półką i totalnie nie wiem co wybrać. Pyta. A przecież nawet kiedy stoję przed półką i nie wiem co dalej, nie oznacza to wcale, że czekam na jakąś pomoc. Często nie wiem po co dokładnie wchodzę do sklepu i nie potrzebuję, aby ktokolwiek mi o tym przypominał. Jestem w dupie i pozwólcie mi tam chwilę posiedzieć. Jak mi się znudzi to wyjdę, szybko, w ramach możliwości.
I pyta drugi raz, jakby nie do końca pewny, czy w sklepie z butami aby na pewno szukam butów, czy może przypadkiem nowej kolekcji męskich stringów, czy kiełbasy Pikok.
– Nie, dziękuję, tylko szukam.
I poważnie szukam, chociaż czasami nadal nie do końca wiem czego dokładnie. Jestem pewny, że mają to być buty. Ale czy niebieskie, zielone, skórzane, czy trampki. Nie wiem. Badam teren, niczym wprawny saper, i to mnie w tej chwili interesuje. Dajcie mi chwilę postać. Jak będę chciał pomocy to zapytam przecież ja mówić trochę po polsku. Coś tam sprawdzam, coś tam przeglądam, biorę do ręki i macam kolejne modele. Ciągle niezdecydowany, skupiam się, by podjąć tę najważniejszą życiową decyzję. Już jestem blisko, już widzę metę, idę w stronę światła…
– Może jednak Panu pomóc?
Wychodzę. I tak, wiem, nie jest to wina ekspedientów, bo kto o zdrowych zmysłach wymyśliłby, że upierdliwość może przynieść jakikolwiek skutek. A jednak, kilku menadżerów przysiadło, pogadało i wymyśliło. Kto za to płaci? Jak zawsze: Pan, Pani, społeczeństwo…
A może czas to nareszcie zmienić i przestać robić z siebie debili. Przecież jeżeli chcę coś kupić, to nikt mi nie podpowie jaki kolor czy jaki model buta mam wybrać. To chyba jasne. Przecież każdy ma różny gust.
Naprawdę różny…
A jeżeli będę chciał zapytać o szczegóły, poprosić o rozmiar to przecież to zrobię. To chyba też zrozumiałe. Więc o co, pytam się o co, kurwa, chodzi?
Dlatego jeszcze raz: nie róbcie z Polaków debili! My wiemy, że w Adidasie nie kupimy kiełbasy, a w Empiku eeee. Czego nie można kupić w Empiku?
No właśnie, czego dzisiaj nie można kupić w Empiku?